wtorek, 30 stycznia 2018

Nimfa. Strona 5






Co może oznaczać zwrot, aż się dom do ciebie przyzwyczai? Dopasuje się do jej rozmiaru, kształtu, ciężaru, czy może zapachu? Rozpadnie się na kawałki, gdy nie rozpozna głosu, czy może spadnie na nią sufit, jeśli urazi jego drewnianą, zrujnowaną dumę stąpając nie tak, jakby sobie tego życzył? Niedorzeczność do kwadratu. Obecność poskręcanej babci w śmiesznym berecie może w jakiś sposób zapobiec nieszczęściu, nawet w sytuacji, gdy ona popełni gafę, rozdrażni ściany i dziurawy dach? Dorabiała tu landrynkowa babcia za belki, czy może za klej, co spaja wszystko do kupy, tak by się wszystko nie rozsypało w drobny mak? Wolała tego nie sprawdzać, szczególnie dziś, potrzebowała noclegu.
Przeglądała książkę o dynastii Piastów, gdy drzwi otworzyły się z łoskotem tak wielkim, jak gdyby otwierał je potężnym kopniakiem nafaszerowany sterydami mięśniak, któremu nikt zawczasu nie wytłumaczył, że istnieją klamki i są niezwykle użyteczne w codziennym życiu. Wystraszona hałasem zerwała się na równe nogi, przeglądana właśnie książka wyślizgnęła się jej z rąk i zamykając się upadła na podłogę. Zaskoczona nawet nie poczuła, tego jak rozbujany gwałtownym wejściem intruza fotel, uderza ją drewnianym biegunem w kostkę. Zszokowana wpatrywała się w wielką górę zrolowanych ubrań, dopiero chwilę później zauważyła wystające z pomiędzy smętnie wiszących nogawek i rękawów znane już sobie rozdeptane kapciuszki.
-Uciekła na wariata, potrzebuje trochę szmat.- Kobieta rzuciła stertę ubrań na łóżko idealnie wykorzystując do tego szparę w misternie upiętym baldachimie. To był rzut, za co najmniej dziesięć punktów.- W plecaczku tylko czyste majtki i komórka, za mało, nie myśli wcale.- Dodała z naganą.
Fakt uciekając nie zapakowała nawet cieplejszego swetra, czy skarpetek, ale nie wynikało to wcale z bezmyślności. Gdyby czyniła jakiekolwiek nawet zgoła nieistotne przygotowania matka natychmiast, by się zorientowała i udaremniła jej plany. Żyła na krótkiej smyczy, nie mogła pozwolić sobie na głupi błąd i zdradzić się zanim cokolwiek zrobi.
Ubrania były nowe, każde przyozdobione wiszącą niczym zwiędły kwiat metką z zamazaną, nieczytelną ceną. Zaskakujące, staruszka w zdeformowanych na tyłku i kolanach, a na dodatek przypominających szmatę do podłogi spodniach dresowych skompletowała w ekspresowym tempie całkiem ciekawy zestaw. Nie zastanawiała się jak to możliwe, tylko wyciągnęła z kupy splątanych ciuchów szarą sukienkę z kołnierzykiem w stylu lat 50. Zazwyczaj nie nosiła sukienek, preferowała spodnie, ale ta ją zaintrygowała.
-Śliczna – stwierdziła na głos i wyglądało na to, że była w jej rozmiarze.
-I niemodna, do tego ma tamte czerwone balerinki, czy baletki jak zwał tak zwał byle wygodne były.
-Skąd pani znała mój rozmiar?- To było naprawdę zaskakujące, ona sama nigdy nie potrafiła na oko ocenić, czy dany ciuch będzie pasował, czy nie.
-Przymierzyłam, leżało jak ulał znaczy dobre i dla niej.- Kobieta uśmiechnęła się krzywo, ale nie złośliwie. Grymas uwypuklił na policzku staruszki siateczkę cienkich, pulsujących żyłek. Sprawiała wrażenie zadowolonej z siebie.
Nic nie powiedziała, bo co tu można powiedzieć? Wariatka w berecie i ponaciąganych dresach nie sięgała jej nawet do biustu i na pewno miała kilka numerów mniejszą stopę. Z tego wniosek, że musiała mieć naprawdę dobre oko może kiedyś była świetną krawcową, albo szpiegiem takim jak w filmach, co z pudełka po zapałkach potrafi zrobić helikopter? To by tłumaczyło, dlaczego ukrywa się w ruderze na skraju miasta. Na zwykły zbieg okoliczności i nieskładną zbieraninę ten wybór ciuchów nie wyglądał.
-Ta cholera uciekając zadbałaby o wór kosztowności i karty kredytowe, wcale nie jest do niej podobna. – Brodą wskazała łazienkę dając do zrozumienia, by dziewczyna przebrała się w sukienkę, którą trzymała w ręce.
Nie miała nic przeciw tej przymiarce, sama była ciekawa jak będzie na niej leżeć taki ciuch. Drobne przyjemności, choć na chwilę zajmowały uwagę, w codziennym życiu odrywały od wymyślnego systemu kar panującego w domu, ostrej tresury, tłamszenia osobowości i wszystkiego tego, co fundowała jej matka. Teraz też potrzebowała takiej chwili bezmyślnej przyjemności, by się wyłączyć, skupić na czymś nieważnym, nieistotnym. Gdy wyszła z łazienki usłyszała tylko.
-Echę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze na tym blogu można dodawać bez logowania, anonimowo, dlatego są moderowane. Z tego powodu czasem trzeba zaczekać na zatwierdzenie napisanego komentarza.