piątek, 26 stycznia 2018

24. Karma. Za stronę zapłaciły Malowanki Joanki.






-Za dużą wagę przykładasz do fizyczności, twoje ciało nie jest żadną odpowiedzią. Nie, nie chodzi też o to romantyczne pokrewieństwo dusz, o którym lubią mówić poeci. Nie zastanawiaj się nad tym, czego nie możesz pojąć. Nie napinaj się, nie chodzi o to, że jesteś głupia, czy kobietą, bo i żaden mężczyzna tego nie rozumie. Tu chodzi o prawa natury, które są tajemnicą, człowiek nie może ich zgłębić. Może i dobrze, bo najlepiej wychodzą nam wojny i niszczenie wszystkiego, co mamy w zasięgu ręki.- Tak pięknie szeleścił, że chciała, go słuchać, choćby całą noc.
-Ale ty wiesz.- Nie potrafiła trzymać języka za zębami i była zła, że w jej głosie zabrzmiały nutki rozdrażnienia.
-Nie, ja też nie wiem, potrafię tylko wyczuwać energię. Miałem dobrych nauczycieli, najlepszą na świecie bibliotekę do dyspozycji i dużo, bardzo dużo czasu na własne obserwacje.
-Bez sensu. On też mi nie chce nic powiedzieć. –Poskarżyła się, mimo, że tak naprawdę nie chciała o tym mówić.
-Twoja matka ma słynną na cały kontynent brylantową kolię. Przyglądałaś się kiedyś jak załamuje się światło w klejnotach?
-Tak. Trudno przejść koło takiego świecidełka obojętnie. – Matka kochała tę kolię bardziej niż swoje dziecko, niż jakiegokolwiek człowieka. Często wyciągała ją z sejfu i podziwiała, czasem potrzebowała towarzystwa, wtedy musiała siedzieć przy niej i godzinami przyglądać się klejnotom. Ta kolia była całym światem jej matki.
-To i zwróciłaś uwagę, że w zależności od światła, czy położenia inaczej lśniły kamienie?
-Tak, to prawda. –Przyznała, fascynowała ją ta gra świateł, matka tego nie rozumiała, dla niej ważna była wyjątkowość i wartość kolii, nie światło i cienie.
-Ze światem jest podobnie, wszystko jest zmienne, pomimo, że jak ten kamień pozostaje w tej samej formie, którą możesz dotknąć, powąchać, spróbować. Reszta to gra świateł, zależna od wielu czynników. Zbyt dużo danych, zmiennych, za mało zmysłów, by to zrozumieć, przemielić w ludzkiej głowie. To, że widzimy, nie znaczy, że możemy zrozumieć. Dla ciebie ważne jest, że jesteś połączona z siłą, która zwykle nie wchodzi w kontakty z ludźmi, która nami gardzi, jako niższymi formami życia.
-To nie ma sensu- zaprotestowała nieśmiało.
-Brylant jest piękny, a węgiel, czy węgiel też cię zachwyca, oszałamia?
-Węgiel?- Zdziwiła się
-Brylant to też węgiel, a czarnego nie nosiłabyś z dumą na piersiach do balowej sukni, pomimo jego przydatności. Węglem nie przetniesz szyby, ubrudzisz tylko ręce, ale za to daje ciepło. Z wami jest tak samo, niby jesteście tacy sami a bardzo różnicie się od siebie.
Nie spytała, kto jest brylantem, raczej nie miała złudzeń, że to ona.
-Dalej nie wiem, dlaczego ja?- Drążyła temat, choć nie oczekiwała już odpowiedzi, chciała tylko słuchać jak on mówi.
-Może jesteś refleksem, może dojrzał twoje odbicie, nie wiem. Może zrobiłaś coś dobrego. Taka karma.
-Taka karma i tyle?- Byłą zawiedziona odpowiedzią.
-Byle nie dla wielbłąda- wtrącił się flegmatycznie Myszka.
-Słucham?- Zaszeleścił druid, który tym razem nie potrafił ukryć zdziwienia
-Szefowa ma wielbłąda, który myśli, że jest psem i musimy dla niego zawsze targać karmę, inaczej szcza nam do butów.- Myszka wzruszył ramionami, zdziwiony, że ktoś pyta o rzeczy oczywiste.
Szczerze mówiąc nie wiedziała, że Sylwester ma takie potrzeby. Nikt jej tego nie zgłaszał, ani nie skarżył się, że im wielbłąd sika do butów. Ludzie bali się jej, czy wielbłąda? A może zwyczajnie polubili go za to, że jest nienormalny?

1 komentarz:

Komentarze na tym blogu można dodawać bez logowania, anonimowo, dlatego są moderowane. Z tego powodu czasem trzeba zaczekać na zatwierdzenie napisanego komentarza.