czwartek, 4 stycznia 2018

14.Schizofrenia. Strona zapłacona przez Tomka i Magdę.






Zbiórkę zarządziła pięć kilometrów za miastem przy roztaju dróg. Ściągnęła kilku ludzi z puszczy, potrafili przetrwać w ekstremalnych warunkach i nie tracili zimnej krwi w sytuacjach, gdy trzeba było improwizować, by przeżyć. Oczywiście, że zdawała sobie sprawę, że pustynia nie była ich domeną. Nie miała jednak wyboru, nikt nie znał okolic, w które się wybierali, będą musieli wykorzystać to, co mają. A mieli naprawdę niewiele. Dijkstrek zdawał się być w wyśmienitym humorze, tak jakby wybierali się na zwykłą, bezpieczną wycieczkę. Ona zaś była chodzącą bombą, tysięczny raz sprawdzała w myślach, czy aby o czymś nie zapomniała, zamartwiała się, czy o wszystkim pomyślała. Każdy jej błąd może oznaczać śmierć, ciążyła jej ta świadomość, wydawało się jej, że z nerwów nie może złapać tchu.
-No to zaczynamy akcję o kryptonimie Schizofrenia- Dojechał, jako ostatni na wielbłądzie o piaskowym ubarwieniu, którego mu osobiście wybrała, a teraz szczerze żałowała, że jednak to nie jest Sylwester.
-Dwóch debili na raz, to za dużo jak dla mnie. Po chorobę się przebrałeś w to kolorowe prześcieradło? Trzeba było jeszcze twarz pastą z orzechów pociągnąć, żeby wiarygodności postaci nadać. –Jeśli go wcześniej nie trawiła, to teraz ją najzwyczajniej wkurzał, przebrał się jak jakiś głupek, kogo on chciał oszukać? –A ty nie rżyj, bo nie wyglądasz lepiej, możesz mi wytłumaczyć skąd wytrzasnąłeś te kretyńskie pantalony?- Zwróciła się Dijkstreka- Wyglądasz jak zdewociała, stara panna, co to ma obsesję, że cały świat dybie na jej cnotę. Tak, schizofrenia pasuje do nas jak ulał. Wszyscy jesteśmy wariatami. Tylko lekarza na pokładzie brak.
-Ona tak zawsze?- Podjechał do Dijkstreka i podał mu jakiś pakunek, zawinięty w kolorowy papier.
-Nie, tylko jak ma- Zawahał się, bo spojrzała na niego tak, że odechciało mu się żartów- tylko jak ma zły humor, czyli całkiem często.
Rzuciła w Dijkstreka bukłakiem a Sylwester w akcie solidarności wyszczerzył zęby, dając do zrozumienia, że jeszcze jeden taki numer a będzie gryzł. Wiedziała, że w razie, czego może liczyć na tego wielbłąda, on zawsze był po jej stronie.
-A teraz słuchajcie, bo nie będę powtarzać, ja tu rządzę w każdym razie do momentu, gdy dotrzemy do celu. Będziecie grzecznie wypełniać polecania i nie będziecie zbytnio pyskować, bo każę moim ludziom przywiązać was do ogonów wielbłądów i pójdziecie na piechotę. I weźcie pod uwagę, że nie żartuję. Nie pozwolę sobie wchodzić na głowę na oczach moich ludzi. W tych fachu najważniejszy jest autorytet, a nie pozwolę by dwóch takich pajaców mi go nadszarpnęło. Doszło?
-A, kiedy jej przechodzi?- Spytał blond frajer, asekuracyjnie równając się z Dijkstrekiem, tak by nie być na linii strzału.
-Dowiesz się jak już zgubisz te swoje cenne buty, drałując na piechotę a teraz się zamknij. I o ile nie będziesz miał pytań dotyczących wyprawy, to się nie odzywaj.
-Ależ, to jest pytanie dotyczące wyprawy, atmosfera jest bardzo ważna, może decydować o powodzeniu a nawet o naszym życiu.- Próbował się bronić i wyraźnie oczekiwał, że Dijkstrek, albo ktoś z jej ludzi go poprze.
-O naszym życiu to będzie decydowało, to czy moi ludzie zachowają się profesjonalne. Muszą być czujni i skupieni, bo nie wiemy, czego się spodziewać. Nie wiemy, co zabiło tych innych świrów, co kiedyś obrali ten sam kierunek, co my dzisiaj. Więc się zamknij i nie przeszkadzaj a nudzić możesz się po cichu. I pamiętaj, że schizofrenia, co to ją nam dziś tak ochoczo zaproponowałeś, to może być najlepsze, co mają nam zaoferowania nadchodzące dni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze na tym blogu można dodawać bez logowania, anonimowo, dlatego są moderowane. Z tego powodu czasem trzeba zaczekać na zatwierdzenie napisanego komentarza.