czwartek, 25 stycznia 2018

22. Druid. Za stronę zapłaciła Asia.







-To, co widzi ten Myszka?- Zainteresował się Dijkstrek.
-Chłopa, gołego.- Uradowany nie wiadomo, z czego Łysy, czekał na reakcję.- Tym razem gołego chłopa wypatrzył Myszka- dodał, by mieć pewność, że dobrze zrozumieli jego słowa.
-Co?- Spytali niemal równocześnie.
-Siedzi, goły chłop na piasku, o tam- Machnął ręką przed siebie, wskazując kierunek.
To, że ona miała od początku tej eskapady humory, że się wściekała, była poirytowana, nieziemsko zmęczona może było normalne, była kobietą, choć wiedziała, że to bez znaczenia. Istotny był brak jej doświadczenia, tego, że ostatnio przywykła do wygodnego łóżka, czystych ciuchów i balii z wodą. Owszem dużo czasu spędzała w siodle, podróżowała po całym kontynencie, by pilnować swych interesów, ale nigdy nie były to tak ekstremalne wyprawy. Przeceniła swe siły i wytrzymałość, a ponadto nie dawała jej spokoju myśl, że dała się wmanewrować w coś paskudnego, złego. I jeszcze ten cień, co ją namaścił na tej cholernej pustyni swym przerażającym złem, zostawił niewidoczny cierń w jej sercu. Ciężko się jej było przyznać przed samą sobą, że jest panicznie, wręcz do odrętwienia przerażona, że gdzieś tam w głowie słyszy głos wołający, by zawróciła póki czas, póki cokolwiek jeszcze zależy od niej. Próbowała wypatrzeć, cokolwiek na pustyni, ale niczego nie dostrzegła. To, że ona była amatorką to niedogodność, ale jeśli jej najlepsi ludzie, profesjonaliści widzą golasów na pustyni, to mogło oznaczać jedno, tragedię.
-Może to fatamorgana? –Spytał blondas, zapominając, że dopiero, co został ostrzeżony, by nie podważać umiejętności Myszki.
Łysy nie odpowiedział, zwyczajnie odjechał, chichocząc jakby właśnie opowiedział im najlepszy kawał świata.
Przez dwie godziny nie zważając na oślepiającą zasłonę promieni słońca próbowała wypatrzyć, to, co zauważył Myszka. Bezskutecznie. Potem zamigotała jej czarna kropka i nie wiedziała, czy pot płynący po plecach to z powodu ukropu, czy strachu. Nic nie powiedziała bardziej, dlatego, ze nie miała ochoty na jałową dyskusję niż na to, że bolesny skurcz miażdżył jej krtań.
Podjechała do swych ludzi, którzy zatrzymali się tworząc półkole, trzymając w pogotowiu broń. Mężczyzna siedział tyłem, nawet nie drgnął, tak jakby nie zdawał sobie sprawy z ukropu lejącego się z nieba i ich obecności, albo jakby był martwy, ale nie był martwy, tego akurat była pewna. Wielki, piękny, wytatuowany na plecach wilk, przyglądał się jej, przewiercał na wylot, poznając myśli i marzenia. Może to tylko złudzenie, ale w tym momencie dałaby sobie rękę uciąć, że oczy wilka są żywe. Nagle mężczyzna podniósł umięśnioną rękę, na której wił się niczym żywy, wytatuowany wąż.
-Możecie wejść- Jego głos zabrzmiał niczym szelest liści, poruszonych przez wiatr.
-Gdzie?- Wyrwało się jej automatycznie i poczuła się głupio, gdy Łysy z spojrzał na nią z naganą. To on tu odpowiadał za bezpieczeństwo, nie powinna ryzykować.
-Do świętego kręgu- zaszumiał w odpowiedzi obcy.
Poczuła, że jest bezpieczna i może zaufać, jeśli nie mężczyźnie, to wilkowi na jego plecach, Sylwester jakby wyczuł jej myśli i uklęknął tak, by mogła wygodnie zeskoczyć z jego grzbietu.
-Nie widzę, żadnego kręgu- zbliżyła się do mężczyzny, wiedząc, że jej ludzie ciągle są spięci, gotowi do walki.
-Pod piaskiem, ale nadal tu jest. To bardziej kwestia umysłu niż materialnej obecności- Wstał
Był wysoki, umięśniony niczym młody bóg, usłyszała gniewne westchnienia swoich ludzi, żaden z towarzyszących jej mężczyzn nie mógł się pochwalić tak idealnie zbudowanym ciałem. Na klatce piersiowej miał wytatuowaną sowę, trzymającą w dziobie gałązkę jemioły. Nie był całkiem goły, biodra osłaniały mu białe spodenki sięgające połowy ud.
-Co tu robisz?- Spytała zaciekawiona, ciesząc się, że nikt nie widzi, jakie piorunujące wrażenie na niej zrobił nieznajomy.
-Czekam aż wyrośnie święty gaj.- Zaszeleścił łagodnie.
-Tutaj?- Piękny, ale wariat, pomyślała rozczarowana.
-Jeśli ten świat ma przetrwać, to tutaj musi zakorzenić się święty gaj- tłumaczył a ona poczuła jakby delikatny zefirek popieścił jej spaloną, rozgrzaną twarz.
-To pustynia- zaprotestowała- Nic tu nie wyrośnie a nawet, jeśli trwało by to wieki.
-No właśnie cóż znaczy życie jednego człowieka, w obliczu zagłady milionów? Dobrowolne, świadome poświęcenie to najlepszy grunt, na nim można siać nadzieje na przetrwanie. Jestem tylko sługą. Dawno temu zmęczyły mnie jedwabie, intrygi i pogoń za błyskotkami teraz służę większemu celowi, teraz pochyliłem się nad ludźmi- Zaszeleścił tak, że poczuła, że wszystkie jej troski i strach zatruwający duszę nie mają żadnego znaczenia.
-To Druid- szepnął zaskoczony Łysy, chowając broń.

1 komentarz:

Komentarze na tym blogu można dodawać bez logowania, anonimowo, dlatego są moderowane. Z tego powodu czasem trzeba zaczekać na zatwierdzenie napisanego komentarza.