sobota, 21 lipca 2018

Nimfa. Strona 24.







Jeszcze rano, czyli całkiem niedawno Afrodyta liczyła, że tej nocy nadrobi braki w śnie, ale nic z tego, jej plany okazały się niewykonalne. Po tym, czego się dowiedziała o swojej rodzinie, a raczej o sobie nie ma nadziei, że się wyśpi. Wystarczyło, że przymknęła oczy i od razu prześladowała ją wizja, dorosłego, silniejszego od niej mężczyzny, brutalnie wykręcającego jej ręce, miażdżącego swym ciałem, siłą zmuszającego ją do seksu. To było tak obrzydliwe i okropne, że wstrząsnęło każdą komórką jej ciała, boleśnie rozkołysało mózg. Nie miała, co liczyć na to, że sen przyjdzie szybciej niż nad ranem, jeśli w ogóle przyjdzie. Była tak bardzo przerażona, że aż cała drżała i musiała to przyznać, że w tej chwili czuła się zupełnie zagubiona, głupia i nieporadna, nie miała pojęcia jak zadbać o własne bezpieczeństwo. Szybko się okazało, że była w wielkim błędzie. W tym domu niczego nie można było z góry zakładać, zaplanować. W pokoju pachniało lasem, takim nasączonym ciepłym letnim deszczem i trochę grzybami, ale nie za bardzo. Tak w sam raz. Usnęła, zanim zdążyła wygodnie ułożyć głowę na poduszkę. To był twardy sen, którego nie zniekształciły koszmary i nocne strachy, których tak bardzo się obawiała.
-Wstaje, ale już!- Ktoś, kto nie miał za grosz miłosierdzia wrzasnął Afrodycie tuż nad głową i to właśnie teraz, gdy śniło się jej coś naprawdę przyjemnego. Niechętnie otworzyła oczy, musiało być bardzo, ale to bardzo wcześnie, wręcz nieprzyzwoicie wcześnie.
-Wstaje, spać na starość będzie.
-Babcia?- Któż inny, głupie pytanie.
-Pięć minut ma. Tu ubrania są. Gotowa ma być czekać nie będę.- Ostrzegła całkiem poważnie babcia
Oczywiście, że Afrodyta uwierzyła, choć bardzo tego nie chciała robić, to wyskoczyła z łóżka niczym sprężyna, mimo, że wydawało się jej, że trwa to nie dłużej niż sekundę, to babci już nie było. Nie wiedziała, czym może skończyć się dla niej spóźnienie, ale wolała nie ryzykować nabywania takiej wiedzy tak wcześnie rano. Przygotowane rzeczy zbyt dobitnie jak na jej gust świadczyły o tym, że babcia zamierza wycisnąć z niej trochę potu, a może nawet więcej niż tylko trochę. Afrodyta z natury była trochę leniwa, ewentualnie dla przyjemności mogła pospacerować po lesie, byle nie zbyt długo. Sportu żadnego nigdy nie uprawiała, bo zwyczajnie nie lubiła. I nie zamierzała zmieniać swych nawyków, po co robić coś, co nie przynosi ani odrobiny przyjemności? Wolała w tym czasie poczytać dobrą książkę. Tylko jak powiedzieć o tym babci? Niestety dobrze wiedziała, że nawet gdyby miała sposobność nie przyznałaby się, nie zaprotestowała, bo zwyczajnie by się bała. Dlatego w środku nocy nieszczęśliwa i w złym humorze sznurowała ciężkie buciory do łażenia po górach, a w jej pokoju niczym duch zjawiła się Franciszka.
-Zbieraj się szybko na śniadanie, babcia podekscytowana a to znaczy, że nie skończy się na małym spacerku. No już-Pogoniła Afrodytę siostra, której najwidoczniej odpowiadało zrywanie się o tak wczesnej porze i katowanie się nie wiadomo, po, co w ciężkich, brzydkich buciorach.
-Pogniewa się jak zostanę? Nie lubię się pocić.- Tak naprawdę to chciało się jej jeszcze spać, a nie łazić bez sensu.
-Chyba sobie żartujesz, nawet jej nie pytaj chyba, że chcesz nam zafundować dodatkowe kilometry. Ja tam nie mam nic przeciw łażeniu, lubię te nasze wyprawy. Od razu cię uprzedzam, twój brak entuzjazmu nie jest zaraźliwy, więc nie znajdziesz w tej rodzinie sprzymierzeńca. Moja rada nie drażnij lwa, a tym bardziej babci.

środa, 11 lipca 2018

Nimfa. Strona 23.






Afrodyta poczuła się jak gdyby ktoś wkleił ją w kadr kiepskiego, niskobudżetowego horroru. Nie znała roli, scenariusza ani potworów czających się w kątach pokoju, w którym ją uwięziono, nie wiedziała skąd spodziewać się ataku i bólu. Od tych słów, które przed chwilą padły w wypielęgnowanej kuchni babci i koszmarów, które o mały włos by się nie ziściły wirowała jak na wielkiej karuzeli, kręciło się jej w głowie, a w żołądku obijały się jej ostre, wibrujące kamienie. Nigdy nie lubiła karuzel i starszych, obleśnych facetów. Nie, to było tak okropne, że nie potrafiła się skupić, zupełnie straciła orientację, nie mogła na niczym zatrzymać wzroku, wszystko się rozmazywało, traciło kształty i realność, od tego szaleństwa i rozhuśtanego błędnika rozbolała ją głowa. Prawdziwe kadry z jej życia mieszały się z tymi, które mogły się zdarzyć, te, od których była o krok. Fotografie i pocztówki niemające nic wspólnego ze stanem obecnym i jej doświadczeniami tak dokładnie nakładały się na siebie, że zupełnie traciła perspektywę. Przerażające doświadczenie, a i tak była pewna, że nie potrafi wyobrazić sobie nawet jednej setnej z tego, co dla niej przygotowano. Nie chciała takiego życia, nie chciała chorych rytuałów i takich obrzydliwych, zwyrodniałych tradycji. Nie chciała żadnego z tych mężczyzn, którzy otaczali matkę, za nic w świecie ich nie chciała blisko siebie. Ich ręce dotykające jej nagą skórę, piersi, nie to obrzydliwe. I usta całujące szyję, czy twarz nie, absolutnie tak stać nie mogło w żadnym wypadku. Nie pozwoli na to. Nie wie, jak, ale będzie walczyć, przeciwstawi się temu złu. Nie będzie o tym nawet myśleć, nie pozwoli się zatruć jadem, w którym chciano ją utopić. Teraz, gdy się dowiedziała o tym, co chciała jej zgotować własna rodzona matka była pewna, że raczej ucieknie na koniec świata niż wróci do domu. Nie pozwoli się tak brutalnie skrzywdzić, nie pozwoli zabić swej duszy. Będzie walczyć, znajdzie sposób.
-I tak na marginesie twój ojciec nigdy z ciebie nie zrezygnował, to twoja matka skutecznie mu utrudniała kontakt. Czy cię kocha? Nie wiem. On nigdy nie mówi o uczuciach, więc nawet nie wiem czy mnie kocha, choć go znam od urodzenia. Wiem jednak, że jesteś dla niego ważna, a na pewno nie obojętna.- Leontyna postawiła przed nią talerz z kanapkami- a teraz jedz, bo musisz mieć siły, jutro dostaniemy prawdziwy wycisk. I nie martw się już tak bardzo, teraz masz nas a my staniemy za tobą murem, nie pozwolimy skrzywdzić. Takie trio jak nasze może postawić się nawet twojej matce.
-Myślisz, że tata już wie, że ona tu jest? Zostawi dziadka i wróci?
Leontyna nie zdążyła odpowiedzieć drzwi wręcz eksplodowały. Znowu, ale tym razem nie zrobiło już to na Afrodycie wrażenia. Do kuchni wpadła babcia. Wyglądała inaczej niż wcześniej, była wyższa, mniej guzowata i co ważniejsze czerwona ze wściekłości. Nie wróżyło to niczego dobrego.
-Głupie, nic nie mówią- Zaszemrała tak, że Afrodycie autentycznie z przerażenia przeszły ciarki po plecach. Uwierzyła, że babcia byłaby zdolna do wszystkiego, a jej złość to ostatnie, czego potrzebują.
-Ale- nieśmiało próbowała powiedzieć coś na swoją obronę Franciszka.
-Jeść i nie gadać. Głupie ozory latają bez opamiętania. -Warknęła babcia, poprawiając szary porozciągany jak spodnie dresowe, które dziś nosiła, zjeżdżający na oczy beret. –Złoto milczeniem- dodała dla efektu tupiąc nogą.
Dopiero teraz zszokowana Afrodyta zauważyła, że zmian było więcej, babcia zrezygnowała z rozdeptanych kapci na rzecz wysokich, czarnych w różowe kropki gumowców. Ponoć miała oglądać filmy dla dorosłych skąd, więc takie kalosze? A może to sygnał, że tak naprawdę nie jest wściekła tylko lekko wyprowadzona z równowagi? Inaczej sobie zaplanowała rozwój sytuacji, ale to jeszcze nie koniec świata, może właśnie tak należało interpretować te do niczego niepasujące kalosze? Może wcale nie narozrabiały? Zaraz, powiedziała sobie w myślach, ktoś taki jak babcia, potrafi kontrolować wydarzenia, a to znaczy, że niewidoczna umiejętnie nimi manipulowała. Tu nie działo się nic bez jej przyzwolenia. Zaplanowała wyciek informacji, a teraz całkiem przekonująco udaje, że jest inaczej. Ciekawe, czy siostry zorientowały się w jej gierkach?
-Zjedzą i śpią- babcia stała, kopiąc czubkiem swojego kaloszka w ciapki, w smętnie wiszące drzwi, które tym razem nie wytrzymały impetu, z jakim je potraktowała. Wypadły z dolnego zawiasu. Widać drzwi pomimo barbarzyńskiego traktowania miały swoje granice wytrzymałości.
Babcia zrezygnowała z pastwienia się nad drzwiami i wyszła, ale nie obróciła się zanim zaczęła iść, to, co się stało było trudne do opisania a jeszcze trudniejsze do zaakceptowania. Sam proces wychodzenia trwał sekundę albo jeszcze krócej i przez ten moment miała dwie twarze, a części ciała przeszły niezrozumiała przemianę, po czym jak gdyby nic się nie stało szła już tyłem a nie przodem do wnuczek. Tylko ten paskudny, porozciągany beret na moment stał się szarą, rozmazaną plamą. Jeszcze raz się przekonała, że ciała babci nie ograniczały żadne prawa fizyki czy biologii, zupełnie je lekceważyła. Afrodyta w tym momencie bardzo jej tego zazdrościła też by tak chciała. Takie sztuczki mogłyby okazać się bardzo przydatne w życiu. Leontyna i Franciszka nie odzywały się, ale nie wyglądały też na zbyt wystraszone jedyne, co się zmieniło to tylko to, że nie były już w tak dobrych humorach jak wcześniej. Znały babcię lepiej niż Afrodyta i jeśli uważały, że lepiej zachować powściągliwość, to na pewno miały rację i trzeba się dostosować. Nawet, jeśli ten wybuch babci to tylko wyreżyserowana scena, na której wszyscy się poznali. Tym razem pokój Afrodyty usadowił się na parterze i sąsiadował z kuchnią. Leontyna i Franciszka po reprymendzie nie miały ochoty na dalsze rozmowy, więc siostry rozstały się w milczeniu tak jak zażyczyła sobie tego babcia.

niedziela, 1 lipca 2018

Nimfa. Strona 22.







-To znaczy, że nie, dlatego uciekłaś?- Zszokowana Franciszka usiadła na krześle, zostawiając na oścież otwartą lodówkę –Tak sama z siebie? I o niczym nie wiesz?- Nie bardzo wiedziała jak zinterpretować słowa siostry.
-Nie mam zielonego pojęcia, o czym mówisz. Chciałam tylko poznać tatę, dowiedzieć się, czemu się mnie wyparł, czemu mnie nie chciał, dlaczego nie kochał, tylko tyle. – Rozumiała, że w jej życiu nie wszystko jest takie, jakim być powinno, ale na pewno nie uciekała z konkretnego powodu, zadecydowało przeczucie, intuicja, którą w końcu dopuściła do głosu. Po prostu czuła, choć nie wiedziała, dlaczego, że zbliża się nieszczęście, ale nie miała pojęcia, jakie.
Teraz się okazuje, że jednak miała ważny powód. Ukryty talent? Może będzie mogła dorabiać, jako wróżka? Otworzy salon, zainwestuje w odpowiednią biżuterię, karty i szklaną kulę, a pieniądze będą płynąć strumieniami. Nie było jej jednak do śmiechu. Nie potrafiła sobie wytłumaczyć stąd wzięła się jej determinacja i odwaga, na którą wcześniej nie była wstanie się zdobyć. Za dużo pustych hipotez, za mało danych, albo była zwyczajnie zbyt głupia by to wszystko ogarnąć.
-Ale cyrk- Leontyna wsadziła do ust wielki kawał szynki.- Zamykając przy okazji lodówkę, o której zupełnie zapomniała Franciszka
-Myślałam, że wiesz, babcia nie mówiła..- Urwała w pół zdania Franciszka, zdając sobie sprawę, że znowu, co prawda nieświadomie, ale jednak przekroczyła cienka linię naszkicowaną przez babcię.
-Ale powiedziała, przed czym uciekłam?- Musiała spróbować wyciągnąć coś z sióstr, to nie była już zwykła ciekawość, a jej życie.
-Zapomnij, nie było tematu- asekuracyjnie próbowała skończyć ten wątek Franciszka.
-Nie rób jej tego, trzeba było, choć raz trzymać język za zębami, a nie kłapać nim bez opamiętania. Ty myślisz, że ona teraz ot tak sobie zapomni, o tym, co ci się wyrwało, bo ładnie poprosiłaś? Powie, dobrze nie było sprawy, wcale mnie to interesuje?- Nieoczekiwanie Afrodyta otrzymała wsparcie od Leontyny krojącej pomidory.- Dziecko nie było tematu, a ty nie zawracaj sobie pięknej główki bzdurami, bo świat jest taki piękny i przyjazny- ironizowała Leontyna.
-Ale babcia..- Dla Franciszki gniew babci, to był wystarczający powód, by się wycofać, nie chciała znowu podpaść, to nie byłoby rozsądne. Nawet, jeśli przy okazji miałaby rozczarować siostrę.
-Co babcia? Ogląda film dla dorosłych, dziś już się nam nie pokaże, a jutro najwyżej da nam wycisk. Bo to pierwszy raz? Pójdziemy w góry i tak to przecież lubimy- Leontyna wzruszyła lekceważąco ramionami, nie miała takich obiekcji jak siostra.
-Miałaś stać się kobietą a raczej dorosłą nimfą, nie wiem dokładnie jak to wygląda w rzeczywistości, ale babcia mówiła, że u nimf oznacza to brutalne gwałty. -Franciszka nie patrzyła na Afrodytę, błądziła wzrokiem po suficie. Nie było nawet muchy, na której mogłaby skupić uwagę, a jednak szukała pretekstu, byle tylko nie patrzeć na siostrę. Nie było jej łatwo mówić o takich rzeczach. Bo jak powiedzieć niczego nieświadomej dziewczynie, że miała być wielokrotnie zgwałcona w imię kretyńskiej tradycji?
-Jesteś pewna?- Od jakiegoś czasu zauważyła, że przyjaciele, a może lepiej powiedzieć kochankowie matki patrzyli na nią inaczej, tak jakby stała się przedmiotem, po który można bezkarnie wyciągnąć rękę. O ile tylko mogła unikała bogatych fagasów matki, kręcących się po ich domu. Podświadomie traktowała tych mężczyzn jak zagrożenie, ale nawet przez chwilę nie podejrzewała, że sytuacja jest aż tak poważna.
-Była podobno licytacja, ten, kto najwięcej zapłacił dostanie, to znaczy miał dostać- poprawiła się Franciszka- twoje ciało, i tylko, dlatego, że zapłacił, mógł cię upodlić i nawet nie chcę myśleć, co jeszcze. Na początku lipca nimfy mają swoje święto, właśnie wtedy miało się to stać. Przykro mi, żadnej kobiety nie powinno spotkać takie piekło, to jest obrzydliwe i nieludzkie- Nadal nie patrzyła na Afrodytę
-Dlaczego?- To, co usłyszała było tak przerażające, że wręcz nie prawdopodobne. To jak kiepski scenariusz horroru, jak wymysł chorego psychicznie despoty. Tyle, że lepki wzrok kochanków matki bezczelnie taksujący jej ciało, zatrzymujący się o wiele za długo na krągłym biuście, czy tyłku, nie był jej wymysłem. Doświadczała tego od wielu dni.
-Jesteś pierwszą nimfą, jaką znam, a z tego, co wiem to raczej nie można kupić w żadnej księgarni podręcznika o zwyczajach i życiu nimf. Zostają nam tylko domysły i fantazja. W przypadku rytuału może działać mechanizm podobny do tego, który stosują ludzie. Dziewczyny łamie się w młodym wieku, zastrasza, formuje tak, by pasowały do czyjeś chorej wynaturzonej wizji. Zmusza by wierzyły, że dzieje się tak wyłącznie dla ich dobra. Mężczyźni, by posiąść władzę całkowitą nad kobietami sprytnie ukrywają się za religią, czy tradycjami wtedy zyskują ogólne przyzwolenie, by zniewalać, niszczyć, zabierać wolność i wolną wolę. Mogą robić straszne rzeczy gwałcić torturować, a i tak to ofiara jest winna. Nie mówię, że kobiety są bez grzechu. Są społeczności gdzie matki entuzjastycznie pielęgnują wynaturzoną, obrzydliwą tradycję wychodząc z założenia, dlaczego córki mają mieć lepiej niż one. Dlaczego? Musiałabyś ich spytać, ja nie rozumiem. Twoja mama i tak była litościwa, ją samą poddano rytuałowi bardzo wcześnie, tak w każdym razie mówiła babcia.