sobota, 6 stycznia 2018

16.Enigma. Strona zapłacona przez Magdę i Tomka.







-Co tam się dzieje?- Spytała zaniepokojona kłótnią swoich ludzi. Zbyt mało czasu minęło, by spadło morale w jej grupie. Jej ludzie to profesjonaliści, nie przekupki na targu z byle, czego nie zwykli robić afery, dlatego ta kłótnia źle wróżyła na przyszłość.
-Łysy się piekli, bo zaginęła mu enigma.- Wyjaśnił Żyleta, ale nie zamierzał na razie interweniować, spokojnie składał swój pled.
-Możesz jaśniej?- Wtrącił się Dijkstrek, który wyglądał jakby wyszedł dopiero z kąpieli a nie spędził noc na pustyni.
-Jaśniej, to może tak Łysemu majtki zaginęły.
-Odbiło wam, jakie majtki, jaka enigma? Już wam pustynia zaszkodziła? Jesteście pijani?- Zaniepokoiła się, alkohol może być problemem, szczególnie tu na pustyni, gdzie każdy błąd może oznaczać śmierć. Do tej pory myślała, że jej ludzie nie piją, gdy pracują. Wydawało się jej, że widmo niezapowiedzianych kontroli, w których się specjalizowała zminimalizowało ryzyko, widać dobrze się kryli, a teraz nie odpuścili nawet teraz, gdy była z nimi.
-Łysy zawsze ma przy sobie zapas czystych majtek, tak w każdym razie twierdzi. Nikt ich nie widział a każdemu, kto odważy zajrzeć się do torby obiecał obcięcie głowy i kastrowanie. Dokładnie w tej kolejności. Musze przyznać, że nikt nie odważył się sprawdzać, dlaczego zawartość tej torby jest tajemnicą, pewnie, dlatego, że Łysy zwykł dotrzymywać słowa. Tak na marginesie dodam, że nikt nigdy nie widział, by zmieniał bieliznę, mało tego chodzą plotki, że wcale jej nie nosi.
-A enigma?- Zainteresował się blondas, który do tej pory całą swą uwagę skupiał na masowaniu i drapaniu swego pośladka.
-To torba, co strzeże w swych trzewiach mroczną tajemnicę
-A jak wygląda ta cała enigma?
-W sumie to nawet nie torba, a taki stary, zniszczony, skórzany worek.
-Sylwester- wrzasnęła tknięta złym przeczuciem- Sylwester do nogi- wrzasnęła głośniej, bo chwile wcześniej widziała jak bryka po piasku, tuż za granicami ich prowizorycznego obozu.
Przybiegł a w żółtych zębach trzymał stary, zniszczony skórzany worek, tak jak się tego spodziewała. Odetchnęła z ulgą, istniało przecież ryzyko, że mógł już zakopać swój skarb w piasku, w końcu wierzył, że jest psem.
-Ten?- Spytała Żylety- Wyprawa pod kryptonimem schizofrenia mogła zakończyć się już drugiego dnia przez worek z majtkami, o przepraszam przez enigmę. To jakaś paranoja- Nie wytrzymała wybuchnęła śmiechem.
Wielbłąd w reakcji na jej śmiech zaczął podskakiwać, wzbudzając tumany piachu, niczym mała burza piaskowa, doskonale się bawił.
-Łysy przestań się drzeć, wielbłąd mamla twoje gacie.- Ryknął rozbawiony Żyleta w stronę kłócących się mężczyzn.
Łysy niczym pocisk przedarł się obóz i dopadł wielbłąda, niestety próba złapania worka spełza na niczym, Sylwester w ostatniej chwili odskoczył. Łysy przeklął paskudnie i jeszcze raz szybko niczym atakująca kobra skoczył w stronę worka uwięzionego w zębacz wielbłąda. Niestety i tym razem Sylwester zdążył odskoczyć, wzbudzając jeszcze większy tuman piachu. Łysy skakał biegał, przeklinając coraz brzydziej a wielbłąd był wniebowzięty, w końcu znalazł kogoś do zabawy.
-Dosyć- Ryknęła na całe gardło, zdając sobie sprawę, że to ta zabawa zmierza w niebezpiecznym kierunku. O dziwo posłuchali, zarówno wielbłąd jak i człowiek, w którego oczach lśniła chęć mordu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze na tym blogu można dodawać bez logowania, anonimowo, dlatego są moderowane. Z tego powodu czasem trzeba zaczekać na zatwierdzenie napisanego komentarza.