środa, 4 kwietnia 2018

35. Dwanaście godzin i znika istnienie. Za stronę zapłaciła Milena.





-Jak dla mnie zbyt dużo słów składających się w zdania, których nie rozumiem. Pojedyncze słowa mają sens, ale składacie to w jakąś dziwną niezrozumiałą, niezjadliwą dla mnie papkę. Zresztą nawet nie powinno was tu być, wy nie istniejecie, a złazicie się tu niczym ćmy do ognia- Stwierdziła, poprawiając swoje posłanie. Nie miała już ochoty na żadne, durne rozmowy, postanowiła się położyć i w końcu porządnie wyspać. Potrzebowała wypoczynku, chwili spokoju. Potrzebowała namiastki normalności. 
-No, ale dwanaście godzin..- Zaczął wodnik
-Cicho bądź głupi dziadu, bo ci te kalesony za uszy naciągnę.- Zagroziła wiedźma poprawiając tiul swojej spódnicy.
-Ale dwanaście godzin- zaskomlał żałośnie.
-Zamknij się idioto, nie musi wiedzieć.- Wydarła się na niego wiedźma.
No to szlag trafił spokój i senność. Szlag trafił cały ten wypoczynek i sen, na które tak liczyła. Nie ma to jak zagaić, obudzić tak mimochodem ciekawość, która będzie zżerała człowieka od środka niczym spragniony twoich flaków robak. Przepadło, już nie zadusi w sobie tej zarazy, nie stłumi tej cholernej, chorej ciekawości. Może się oczywiście unieść honorem i udawać, że nie słyszała, że się nie zainteresowała i pomimo podpuchy śpi, ale każda wydłużająca się w nieskończoność minuta będzie niczym wymyślna tortura. Wściekła się tak bardzo, że musiała się boleśnie uszczypnąć w uda, by nie skoczyć wiedźmie albo wodnikowi z pazurami do oczu. Musieli, musieli wyprowadzić ją z równowagi, nie mogli dać spokoju. Usiadła, wytarła usta wierzchem dłoni z ziarenek piasku i spojrzała wściekle na wiedźmę. Gdyby wzrok mógł zabijać, z wiedźmy nie pozostałaby nawet kupka popiołu, a żółte kalesony wodnika wraz z zawartością wyparowałby w jedną sekundę.
-Jakie cholerne dwanaście godzin?- Wysyczała z wściekłością przez zęby.
-Nie cholerne- Zaprotestował rachitycznie wodnik.
-Jakie pieprzone dwanaście godzin?- Wysyczała jeszcze groźniej.
Wodnik już otwierał usta, ale dostał takiego strzała łokciem od wiedźmy pod żebra, która doskonale widziała, że nie ma, co przeciągać struny, że z jękiem upadł na piasek.
-Właśnie dziś wypada twoje dwanaście godzin, kiedy znika istnienie. Tak definitywnie, nieodwracalnie. Jeśli w twoim życiu był ktoś i to nie ważne, czy człowiek, czy zwierzę – wiedźma zawiesiła na chwilę głos jakby zastanawiała się, co powiedzieć-, Jeśli kogoś kiedyś kochałaś, a on przeszedł na drugą stronę, to właśnie otwierają się na dwanaście godzin drzwi, przez które możesz się pożegnać. Oczywiście, jeśli tylko tego chcesz, bo nie każdy jest gotów i nie każdy tego potrzebuje.
Jeszcze wściekła, ale już zaintrygowana gorączkowo się zastanawiała, czy istnieje po tamtej stronie ktoś taki, z kim, by się chciała pożegnać. W mieście trup kład się gęsto i choć wielu znała za życia, nie miała potrzeby nikogo specjalnie żegnać. Nie, na pewno nie. A w tamtym, poprzednim, innym życiu, które wydawało się tak odległe, że nie realne nie było miejsca na miłość. Tam była władza, chciwość, duma i ogłupiająca, wyjaławiająca pustka. Nie, w tamtym życiu nie spotkała nikogo, z kim miałaby się teraz czule żegnać. Owszem znała takich, którym chętnie by przyłożyła, ale to pewnie nie te drzwi i nie te dwanaście godzin. Chociaż, był w jej życiu taki mały promyczek, ktoś, w kogo oczami widziała szczerość i miłość. Fakt, że ta jedyna miłość, jakiej wtedy zaznała podszyta była smakołykami, które przynosiła w kieszeniach sukienek i fartuszków, poupychanych tak, by dorośli się nie zorientowali. To nawet nie był jej pies, a jednak przez te krótkie chwile potrafił sprawić, że jej serce żwawiej biło a świat widziała w piękniejszych kolorach. Był promykiem, słodką czekoladą, błękitną sukienką i marzeniem, klejnotem. Jednak, jeśli ktoś miał żegnać tego psa, to na pewno nie była to ona.
-Ty głupi, ty kretynie w żółtych kalesonach, po co jej głowę zawracasz? Nie widzisz głupku, że to ona jest światłem? Że to do niej lgną? Sama problemy z tobą. Po co się pchałeś na tę pustynię, zarazo jedna?
-Skąd miałem wiedzieć?- Wodnik westchnął ciężko. –No skąd miałem wiedzieć? A ty niby taka mądra jesteś, a też nie wiedziałaś. Wrzeszczeć to każdy potrafi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze na tym blogu można dodawać bez logowania, anonimowo, dlatego są moderowane. Z tego powodu czasem trzeba zaczekać na zatwierdzenie napisanego komentarza.