sobota, 14 kwietnia 2018

Nimfa. Strona 17



-Nic mi nie wytłumaczyła- Poskarżyła się, bo liczyła, że skruszy tym siostry i tym samym dowie się od nich czegoś więcej.
-Ona nigdy nie tłumaczy. Ale też i nie krytykuje nie wymaga. Taki jej urok i nikt na to nic nie poradzi.
-No chyba, że akurat wyzywa cię od głupich- Dodała z szerokim uśmiechem Franciszka, po czym wyłożyła się na łóżku Afrodyty.
-Fakt to lubi, ale u niej to raczej pieszczotliwe określenie niż obelga.- Leontyna przeglądała uważnie zawartość biblioteczki.
- Kiedyś myślałam, że babcia ma do nas stosunek ambiwalentny.- Franciszka podłożyła sobie poduszkę pod głowę by lepiej widzieć siostry.
Afrodyta nie miała zamiaru się przyznawać, że nie była pewna, czy aby na pewno dobrze zrozumiała słowo, którym określono uczucia babci w stosunku do wnuczek. Głupio tak ciągle przyznawać się do niewiedzy nawet przed swoimi siostrami. Babcia była dla niej wielką, kosmiczną zagadką i była niemal pewna, że akurat to się nigdy nie zmieni. Gdzieś w głowie ciągle tliła się myśl, że ktoś taki nie powinien istnieć, nie miał prawa istnieć, a jednak był i świetnie gotował, pomimo zamiłowania do kolorowych beretów i paskudnych koszulek. W sumie to bardzo dobrze, że się odważyła i zwiała z domu, jeśli nawet nie zmieni diametralnie swojego życia to, chociaż przeżyje przygodę, a to już coś. Znalazła w sobie odwagę i w nagrodę poznała największa dziwaczkę na świecie, kogoś, kto nie mieścił w żadne ramy, kogoś, dla kogo może być ważna. Może to i lepiej, że w tym domu przywitała ją babcia, z tatą mogłoby być trudniej. Wzajemne oczekiwania, czy oskarżenia mogłyby skomplikować już od początku ich relacje, albo w ogóle jej uniemożliwić. Teraz ma szansę się przygotować na tyle na ile się da, a potem będzie się martwić.
-Co masz na myśli?- Spytała po chwili milczenia. Przyglądała się uważnie siostrze, nadaremno doszukując się jakiegokolwiek fizycznego podobieństwa. Zresztą do Leontyny też nie była wcale podobna. Dziwne z nich było trio, każda z innej bajki, może to właśnie kręciło ich ojca, że każda z matek była zupełnie inna? Zaraz chyba się zagalopowała, bo skąd może wiedzieć jak wyglądają matki jej sióstr? Może są podobne, może reprezentują jeden typ, a któraś z sióstr zwyczajnie podobna jest do taty. Takie teoretyzowanie nie miało sensu, przecież nie miała zielonego pojęcia jak wygląda jej ojciec. Może mijała go na ulicy i nie widziała, że to on, bo niby skąd? Obstawiała, że raczej nie jest w żaden sposób podobny do babci, matka z zasady otaczała się przystojnymi mężczyznami. Nie spotykałaby się z pokraką nawet bardzo bogatym i wpływowym.
-Co miałam na myśli, a to, że zawsze myślałam, że jak tutaj jesteśmy jest super, ale jak nas nie ma to jeszcze lepiej. Tak jakbyśmy dla niej istniały tylko wtedy, gdy tu jesteśmy. A potem dziura taka zupełnie bez znaczenia. Tak jakbyśmy się rozpływały, znikały a ona miała poważniejsze sprawy.
-Dlaczego zmieniłaś zdanie?- Powód musiał być istotny, bo siostrze posmutniały oczy jakby wspominała coś wyjątkowo nieprzyjemnego.
-Miałam siedemnaście lat i bardzo, ale to bardzo chciałam iść na dyskotekę. Choć raz chciałam się bawić, tańczyć tak jak moi rówieśnicy. Byłam wychowywana bardzo surowo, moja mama chce za wszelką cenę zaoszczędzić mi tego, co sama przeszła, czyli samotnego macierzyństwa. Nie żeby nam było źle pod względem materialnym, wręcz przeciwnie ojciec zadbał o wszystko, ale było jej ciężko pogodzić się z tym, że właśnie tak a nie inaczej potoczyło się jej życie. Inaczej sobie planowała to wszystko, inaczej wymarzyła, jej rodzice zresztą też. Miał być książę na białym koniu i żyli długo i szczęśliwie. Stało się inaczej. Wracając do tematu, moja przyjaciółka chodziła wtedy z synem właściciela najlepszej dyskoteki w mieście i razem przekonałyśmy mamę, że jego ojciec będzie miał na nas oko. Nie było łatwo, już straciłam nadzieję, ale w końcu ją urobiłyśmy, przyrzekając, płacząc i nie pamiętam, co jeszcze tam wyrabiałyśmy, byle tylko osiągnąć cel. Wszystko było w porządku aż do momentu, gdy przysiadł się do naszego stolika znajomy właściciela. Niby nasz opiekun szybko go odholował, ale nie na długo, facet niczym bumerang wrócił i udawał miłego. Smarkata byłam nie wiedziałam, że trzeba takich za jaja i do zsypu. Nawet nie wiem, kiedy odpłynęłam nagle, zrobiło mi się słabo, a facet ciągnął mnie w stronę zaplecza. Byłam otumaniona, nie miałam sił protestować, gnój wykorzystując moją nieuwagę poczęstował mnie tabletką gwałtu. Pewnie dodał mi do soku, bo wyobraź sobie, że byłam grzeczną dziewczynką i tak jak przyrzekłam nawet nie dotknęłam alkoholu. Odpływałam już zupełnie, gdy, jak przez mgłę zobaczyłam babcie. Myślałam, że to omamy, bo skąd babcia w dyskotece? Przecież nie przyszła potańczyć, a już na pewno nie warowała w kącie by mnie pilnować. Nie mieszkamy w tym samym mieście, więc nawet, jeśli wyczuła, że coś mi grozi to dzieliły nas kilometry, więc uwierzyłam, że mam omamy, ale nie, ona naprawdę tam była. O tym, co działo się dalej, tak mniej więcej dowiedziałam się z gazet. Lokal został tak zrujnowany, że nadawał się tylko do rozbiórki. Miałam, co prawda wyrzuty sumienia względem właściciela, ale okazało się, że całkiem niepotrzebnie. Zgarnął ubezpieczenie i się przebranżowił. I tak chciał się tej dyskoteki pozbyć, zbyt się nią zainteresowała mafia, kładąc rękę na jego zyski. Ja zaś obudziłam się w swoim łóżku, mama, która śpi zwykle jak mysz, nie słyszała, kiedy wróciłam a głowę bym sobie dała, że nie miała zamiaru zmrużyć oka do mojego powrotu, po babci zaś nie pozostał nawet ślad. Gdy jej dziękowałam za ocalenie przy następnym spotkaniu, co usłyszałam?
-Głupia- rzuciły z Leontyną jak na komendę to słowo. Tak, to było oczywiste, bo, co innego mogła powiedzieć babcia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze na tym blogu można dodawać bez logowania, anonimowo, dlatego są moderowane. Z tego powodu czasem trzeba zaczekać na zatwierdzenie napisanego komentarza.