niedziela, 22 kwietnia 2018

41. Umizgi. Za stronę zapłaciła Fajna Wiedźma.





Patrzyła jak mężczyzna bez słowa wyciąga przed siebie ręce z kuszą, którą przed chwilą, tak strasznie bronił i za nic nie chciał się jej pozbyć. Nie targował się, nie pytał o pułapki, o umowę, o to czy dotrzyma słowa. Po prostu oddał kuszę.
-To skomplikowane. – Szepnął jej do ucha Dijkstrek- Jego żona i dwóch synów zginęło w pożarze, dziewczynkę uratowano, ale ogień zrobił swoje, podobno mocno ma nogi poparzone. Stracił w tym pożarze rodzinę i wszystko, co posiadał, dom, warsztat, wszystko. Jakoś się pozbierał, nie poszedł w picie, chciał odbudować warsztat, więc zaciągnął się do najemników, by zarobić. Odbudował warsztat, ale zabrakło na dom, więc zamieszkał z małą na tyłach warsztatu, by dłużej nie tułała się po ludziach. Nie żeby ją uczył, ale zamiast bawić się z dziećmi, plątała się po warsztacie, pytała i patrzyła. Może z nudów, a może właśnie do tego była urodzona, sama zaczęła wyrabiać broń. Szybko się okazało, że jest dużo lepsza od ojca, że jest wyjątkowo dobra, tak, że broń z tego warsztatu była warta fortunę. On był zazdrosny o jej talent, zostawił ją w złości, samą w warsztacie, a sam wrócił na szlak. Nigdy nie był dobrym ojcem, ale starał się jak umiał, nie zostawił na poniewierkę jak to robią inni. Może nie potrafił? Nie wiem. Ale widać dobro córki jest dla niego bardzo ważne.
-Jak wrócisz do domu, będzie zakochana- obiecała wiedźma – z wzajemnością. Karty powiedziały, że będą szczęśliwi.
Mężczyzna tylko skinął głową i wierzchem dłoni otarł łzę spływającą po policzku.
Wiedźma z wdziękiem okręciła się na pięcie swego kaloszka z jednorożcem. Różowe koronki, wstążki zafalowały ponętnie na biuście, tiul na biodrach, a ona kręcąc biodrami, energicznie ruszyła przed siebie.
-Moment!- Krzyknęła, bo miała kilka pytań do wiedźmy, która wyskoczyła jak diabeł z pudełka.
Wiedźma odwróciła się, uśmiechnęła i odkrzyknęła nie zwalniając- Kochana dziś nie mam za bardzo czasu, ale wpadnę kiedyś do ciebie na plotki. Winko jakieś przyniosę i pogadamy, a dziś musze lecieć.
Zniknęła za wydmą w ciemnościach zanim zdążyła zaprotestować. Chciała za nią biec, ale Dijkstrek złapał ją za łokieć.
-Zostaw- powiedział- ona wie, co robi. Nie wolno jej przeszkadzać, a naszej pomocy nie potrzebuje. Powiedziałaby, gdyby było inaczej- dodał.
Nie minęła godzina, miała się właśnie zbierać do snu, gdy piasek pod jej stopami gwałtownie zafalował, a gdzieś pod nim rozległ się przerażający dźwięk.
-Co to? -Spytała przerażona, zrywając się na równe nogi, rozrzucając derki i koce. Rozejrzała się, jej ludzie nie próżnowali, część łapała wielbłądy, inni wyciągnęli broń i szykowali się do walki z wrogiem, którego nie było widać.
-Nie bawiła się w umizgi- Stwierdził Dijkstrek, który jako jedyny zachował spokój.
-Umizgi? –Spytała skołowana.
- Tak, nie bawiła się w umizgi.- Powtórzył i uśmiechnął się dając do zrozumienia, że nie ma się, co bać, czy ekscytować. Nic im nie zagraża, nie ma żadnego niebezpieczeństwa.
-Kto?- Spytała, zbierając koce.
-Weź się nie ośmieszaj, jak to, kto? – Nie miał zamiaru jej niczego ułatwiać.
-Skąd mam wiedzieć, kto nie bawił się w umizgi na tej cholernej, przeklętej pustyni, tak bardzo, że zafalował piasek, a z pod niego wył jakiś potępieniec.- Teraz to się zdenerwowała i od razu zrobiło się jej cieplej, a kilka minut wcześniej spanikowana ukrywała się pod kolejnymi warstwami, by, choć trochę ukryć się przed chłodem nocy
-Nie potępieniec, a Pan Pustyni- Sprostował Dijkstrek.
-To Pan Pustyni, to ona?- Nic z tego nie rozumiała.
-Jaka ona?- Teraz to on się zdziwił.
-No sam powiedziałeś, że nie bawiła się w umizgi. To ona się nie bawiła, a teraz udajesz, że nie wiesz, o czym mówiłeś.
-Wiedźma nie bawiła się umizgi.- Podkreślił dobitnie- Wiedźma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze na tym blogu można dodawać bez logowania, anonimowo, dlatego są moderowane. Z tego powodu czasem trzeba zaczekać na zatwierdzenie napisanego komentarza.