sobota, 21 kwietnia 2018

40. Gołymi rękoma. Za stronę zapłaciła Fajna Wiedźma.



Sylwester spojrzał na niebo, na własne przednie kopyta, potem na tylnie jeszcze raz spojrzał w niebo i podwinął wargę, a potem mlasnął językiem i wyciągnął na nim ośliniony obrazek
-No to, co pomemłał twą ukochaną- roześmiał się Myszka- ciekawe, czy zadowolona z takich soczystych pieszczot.
-Weź -powiedziała do Młodego, wielbłąd cofnął się o krok- Możesz mu dać z liścia i sprawa zakończona. Dla obydwóch zrozumiano? Jeśli, któremuś zbierze się na żarty zostawię na pustyni, bez wnikania czyja wina.
Młoty załapał obrazek za sam róg, z namaszczeniem przyłożył do płóciennej koszuli w okolicy, gdzie powinno znajdować się jego serce i powolutku wytarł. Jakimś cudem papier wytrzymał, nie rozpadł na kilka kawałków, rozmoczony wielbłądzią śliną. Z tej odległości nie mogła stwierdzić, w jakim stanie jest malowidło, ale westchnienie ulgi Młodego świadczyło, że nie jest tak źle. Mogli ruszać.
Po kilku godzinach jazdy bolał ją niemiłosiernie tyłek, piasek wciskał się wszędzie. Było jej gorąco i z rozrzewnieniem wspominała poranny chłód, który teraz wydawał się jej nawet przyjemny. Była zmęczona i zła.
-Nie wiem, albo zwariowałam, albo zbliża się burza.- Rzuciła w stronę Dijkstreka
-Dlaczego tak myślisz? –Zainteresował się, ale tak bez zapału, też był już znużony tą pustynią i jazdą.
-Mam wrażenie, że wszystko drży, tak jakby się trzęsła ziemia, ale przecież widzę, że się nie trzęsie. – Poskarżyła się, choć wcale nie miała takiego zamiaru.
-Do tej pory trzymał się z daleka, teraz podchodzi coraz bliżej. Jeśli to czujesz, to jest zbyt blisko. – Stwierdził oglądając się za siebie.
-Kto? –Rozejrzała się, ale nie dostrzegła niczego podejrzanego, wszędzie tylko piasek i piasek. I nic więcej-, Kto podszedł za blisko? – Spytała jeszcze raz.
-Pan pustyni, cały czas podąża naszym tropem, nikt go nie zauważył, bo przemieszcza się głęboko zakopany w piasku- Powiedział ściszając głos prawie do szeptu.
-Niebezpieczny?- Spytała, ale czuła, że odpowiedź bardzo się jej nie spodoba.
-Bardzo.
-Nasi ludzie dadzą radę?- Chciała wiedzieć, na czym stoją, albo, co mogą w razie niebezpieczeństwa zrobić.
-Nie.- Odpowiedział stanowczo.
-A ty?
-Nie wiem, ale obawiam się, że on jest u siebie i to może przeważyć. Nie wiem- przyznał.- Jestem za tym, by się tutaj zatrzymać na noc. Lepszego miejsca nie znajdziemy. Potrzebny nam odpoczynek. Uciec i tak nie zdołamy- Dodał, by miała jasność sytuacji.
Jedli kolację, gdy usłyszała jakiś nienaturalne podniecenie wśród ich ludzi. Pierwsza myśl, jaka przyszła jej do głowy to, że zostali zaatakowani, ale nie, reakcja ludzi na to nie wskazywała. Wstała i przeszła do pilnujących wielbłądów i zdębiała. To nagromadzenie różu, koronek i kaloszki w jednorożce wskazywały na jedne jedyne, acz dość nieoczekiwane rozwiązanie. Przecież podobno odeszła rano na piechotę. Jaskim sposobem ich dogoniła? A może została oszukana przez własnych ludzi? I wiedźma jechała ukryta z jakiegoś powodu w bagażach?
-Potrzebuję tej kuszy- Wrzeszczała na szpakowatego, żylastego mruka wiedźma.
-Ona nie do sprzedaży ja własnymi rękoma ją sprawił, ona nie do sprzedaży.- Odparł tamten.
-Pieprzysz, nie własnymi a córki. Od razu widać, że to dobra robota, żadne tam partactwo- Odwarknęła wiedźma
-Ona nie do sprzedaży- Zaciął się mężczyzna- Nie wszystko jest do kupienia. Nawet dla Wiedźmy.
- Gołymi rękoma, go nie przegonię, idioto. W twoim interesie jest mi sprzedać.- Upierała się czerwona ze złości wiedźma
-Nie sprzedam- upierał się, to dobra broń a takiej się człowiek nie pozbywa. Może życie uratować, albo, co.
-Co tu się wyprawia?- Wtrąciła się w tę przedziwną dyskusję.
-Kochaniutka nic takiego, potrzebuję tego sprzętu, a ten głupek nie rozumie- Zwróciła się do niej spokojnie wiedźma- Dobra moja ostatnia oferta dobry narzeczony- Te słowa skierowała do mężczyzny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze na tym blogu można dodawać bez logowania, anonimowo, dlatego są moderowane. Z tego powodu czasem trzeba zaczekać na zatwierdzenie napisanego komentarza.