wtorek, 17 kwietnia 2018

38. Znachor. Za stronę zapłaciły Malowanki Joanki.







-Skorpion nie płaci alimentów?- Znowu się zdziwiła, a przecież już nic jej nie powinno dziwić.-Naprawdę bardzo jestem ciekawa, na, co pani skorpion wydaje pieniądze, na lekcje gry na piaskowym pianinie dla małych skorpioników? Siedzą potem na pustyni i grają. A może pustynny balet? Czy może na koronki, by ścierać nimi truciznę z kolców swej dziatwy. A może innej waluty oczekuje pani skorpionowa, dwa pajączki z rana, jaszczureczkę z wieczora a na przekąskę żuczka?
-Mówiłem, że nie o takiego skorpiona chodzi. Ten to chłop jak dąb, a na plecach ma wytatuowanego czerwonego skorpiona, że niby kiedyś był takie twardy i niebezpieczny. Niestety nie wystarczy skorpion na plecach, by z mięczaka nawet nie wiem jak umięśnionego zrobić mężczyznę- Stwierdził Myszka ze znawstwem.
-To mi ulżyło, bo myślałam, że znowu jakaś niespodzianka w postaci monstrualnego, większego od wielbłąda i krwiożerczego skorpiona nas czeka. – A swoją drogą, czy jej ludzie byli gotowi na takie zagrożenie?
-Tak na marginesie, to nie jedna jest była pani skorpiona, a trzy są. Głupi, ale widać prawdziwy ogier. – Poinformował ją Myszka. Doceniła, że zamiast podziwu w jego głosie usłyszała naganę. Znowu pomyślała, że jednak ma szczęście do pracowników.
-I zamiast pomagać wychować dzieciaki, uciekł?- Domyśliła się. Ile takich historii już słyszała, nawet nie liczyła.
-Odnalazł powołanie, nie miał głowy do głodnych, płaczących dzieciaków i do bab, co mają wymagania i pretensje- Myszka pokręcił z dezaprobatą głową.
-Co było tym jego powołaniem, że aż musiał uciec od swoich dzieci? – Trochę bała się pytać, ale w sumie, to, czemu miałaby nie pytać.
-A obudził się ponoć kiedyś i stwierdził, że pisane mu być pustynnym znachorem. O tyle dziwne, że dotychczas to interesował się tylko piwem, a i nie składem, ale ilością, którą może wpompować do żołądka. Ziół nie rozróżniał wcale, nie wiem czy w ogóle dostrzegał ich istnienie, a pisać i czytać też jakoś się nie zdążył się nauczyć, jakoś do tego nie miał głowy. Wiedzy żadnej nie miał, to wyśnił, że będzie leczył ludzi świętym, pustynnym piaskiem. I nie, że tam jakieś okłady, zaklęcia, czy mikstury on wymyślił, że ludzie będą ten piasek jeść w ilościach wskazanych przez niego. Ten piasek oczyści ciało z choroby, jak dajmy na to garnek z sadzy, a on, jako święty mąż będzie miał władzę nad chorobami. Nie on jeden jest głupkiem, to nawet miał, kogo leczyć.
Jak na zawołanie usłyszała gdzieś za plecami nerwowe gaworzenie ich niemowlęcia, które nie było niemowlęciem, a nie wiadomo, czym.
-Nie wróżę mu zbyt długiej kariery.- Stwierdził ucieszony tym faktem Dijkstrek, nie mogąc się nadziwić ludzkiej pomysłowości i głupocie.
-Ja w sumie też- Pomyślała na głos.
-Fakt, po pierwsze szuka go wiedźma w kaloszach z jednorożcem, a samo to nie wróży mu najlepiej. A po drugie może szybciej dopadną go wkurzone rodziny pacjentów, jedzenie pustynnego piasku nikogo jeszcze nie wyleczyło, wręcz przeciwnie. Też mu nie wróżę długiej kariery znachora. – Myszka zabrał jej pustą miskę, w której przyniósł śniadanie i odszedł do swoich ludzi.
-Znając wiedźmę to mu zafunduję taką kurację piaskiem, że mu bokiem wyjdzie- Zaśmiał się Dijkstrek
-Polubiłeś ją, co?- Spytała, czując, że napar i śniadanie przywróciły ją do życia.
-Może trochę, nie była taka zła, choć dziwadło.
-Nie dla ciebie ten dzban, nie znasz się na miłości, a jak tak to mniej niż ten jej wodnik w żółtych kalesonach.- Dogryzła
-Nie możesz mnie zatrzymać, daj mi więcej swobody- Pokazał jej język.
Wrzaski i rejwach w szeregach jej ludzi przerwały im rozmowę. Zaciekawiona spojrzała w miejsce gdzie unosiła się gęsta chmura piachu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze na tym blogu można dodawać bez logowania, anonimowo, dlatego są moderowane. Z tego powodu czasem trzeba zaczekać na zatwierdzenie napisanego komentarza.