środa, 14 lutego 2018

Nimfa. Strona 9.





Nie chciała wiedzieć, dlaczego ta dziwaczna, nierealna, przecząca wszelkim prawom natury babcia, tak właśnie o niej myśli. Sama miała się za beznadziejną fajtłapę, żenującą ofiarę losu, która nie potrafi się w niczym przeciwstawić własnej matce. Zbyt się to wszystko poplątało, już nawet w przybliżeniu nie potrafi ocenić własnej sytuacji, zamiast mózgu ma chyba watę cukrową, albo sfilcowaną wełnę, a pyskata, kosmiczna babcia jest ponad jej siły.
-Wakacje, jakby nie wiedziała, twoje siostry przyjadą zaraz, a ona mieszka w najlepszym pokoju.- Dodała babcia nie ukrywając, że doskonale się bawi.
-Siostry?- Od tego niespodziewanego rozrostu rodziny zrobiło się jej słabo. Zwyczajnie jak to porzucone dziecko szukała ojca, którego oczywiście nie było w domu, znalazła za to rozciągliwą, guzowatą babcię i siostry o istnieniu, których nie miała zielonego pojęcia. Te halucynacje stanowczo zaszły za daleko, dlaczego inni widzą różowe słonie, myszki w spódniczkach balerin, tańczący las, czy inne, straszne potwory, a jej przybywało członków rodziny? Swoją drogą ciekawe, jakie one będą? Czym ją zaskoczą, trzecią ręką na plecach, czy może dodatkowym okiem na czole? Czego mogła się spodziewać, na co przygotować? Może na dwa małe smoki, bo w tej sytuacji, to, czemu nie? Co do jej nieszczęsnej ucieczki to był ostatni z możliwych terminów, jeszcze tylko dziś mogła udawać, że idzie do szkoły. Jutro drzwi złotej klatki zatrzasną się z hukiem a ona nie poznała szyfru, ani nie dostała na urodziny w prezencie, wytrychu. To znaczy miały się zatrzasnąć, ale swym wybrykiem zmieniła kolej rzeczy, matka musiała być wściekła, bała się nawet myśleć jak bardzo. Siostry, odkąd pamięta marzyła o siostrze i nawet przez moment nie przypuszczała, że może taka istnieć naprawdę, a tu się okazuje, że jest i to nawet nie jedna. W sumie, czemu nie? Ojciec nigdy z nimi nie mieszkał, co znaczyło, że mógł mieć normalną rodzinę. I wychodzi na to, że rzeczywiście miał normalne życie, dzieci, które kochał, o które dbał. Tylko, dlaczego jej nie kochał? Dlaczego nigdy nie interesował się nią, dlaczego potraktował ją jak niepotrzebny przedmiot, który można schować do szafy i zapomnieć? Była gorsza, nie zasługiwała na jego uwagę? Co ona mu takiego zrobiła? Była zbyt normalna, pospolita?
-Dwie.- Powiedziała babcia, po czym zacisnęła usta w wąską kreseczkę, dając tym samym do zrozumienia, że powiedziała już wszystko, co zamierzała.
Tak, to naprawdę wiele tłumaczyło, normalnie czuła się usatysfakcjonowana tą wyczerpującą odpowiedzią. Normalnie nie miała więcej pytań, teraz już wszystko wie. Czy ta ponaciągana, guzowata wariatka specjalnie ją prowokuje, ma z tego jakąś perwersyjną przyjemność? Rzuca jej od niechcenia ochłap, który wzbudza jeszcze większą ciekawość, sprawia, że pojawia się niepokój i w najlepsze udaje, że wszystko jest w najlepszym porządku. To jest zwyczajne znęcanie się, terror psychiczny. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nic nie mogła zrobić, nie mogła zmusić, tej niby swojej babci w berecie do mówienia.
-Jej tatko zawsze źle lokował uczucia. Oj zupełnie źle. Nie miał synek szczęścia w miłości, ale nie mam żalu, taka karma, taki chłopiec. –Babcia nie zwracając uwagi na beret, który zjechał jej na oczy, chochlowała tak szybko łyżką, jakby, co najmniej z rok nic nie jadła. I pewnie nie chodziło o zwykłą miłość do brokułów, zachowywała się tak, jakby cały świat przestał mieć znaczenie i liczyła się tylko zupa. Może tak naprawdę było? Może ta zupa kryła w sobie głębszy sens i odpowiedź?
-Starsze przyjadą to się zajmą bachorem.- Niewyraźnie zamruczała, wylizując talerz z takim zapałem jakby startowała w mistrzostwach świata w wylizywaniu talerzy, jednocześnie poprawiając łokciem beret.
Nie pytała o ile są te jej nowe siostry od niej starsze, ani nawet, czy są, choć trochę normalne albo, czy podobne do guzowatej, rozciągliwej niczym gumka do majtek babci. Zwyczajnie nie liczyła na odpowiedź, szalona bereciara nie powie więcej niż sobie zaplanowała. Tyle już zdążyła zrozumieć. Pozostało mieć nadzieję, że siostry nie są potworami, czy socjopatkami a przy okazji będą rozmowniejsze.
Na drugie była zapiekanka z makaronem i grzybami. Zjadły w milczeniu, babcia, choć to bardzo dziwnie dla niej brzmiało, ale w sumie mogło być prawdą, bo czemu nie, nie miała ochoty na dalsze pogaduszki z nowo poznaną wnuczką. Afrodytę zżerała ciekawość, ale nie miała wyjścia, musiała poczekać na rozwój wypadków i na siostry. W końcu babcia skończyła, wstała, podrapała się po czole i wydała polecenie.
-Sok sobie weźmie, albo wodę zresztą, co tam woli a może to i to i ciastka na górę może jeszcze. Głodu mieć u mnie nie może, głupio w sumie by, było chyba.
-Wiem, mam nie wychodzić sama z pokoju.- Ten dom jest przecież jak dzikie zwierzątko, nie wolno go drażnić, albo może jak odmiana więzienia, niby nie ma krat a nie uciekniesz, pomyślała zniechęcona

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze na tym blogu można dodawać bez logowania, anonimowo, dlatego są moderowane. Z tego powodu czasem trzeba zaczekać na zatwierdzenie napisanego komentarza.