piątek, 16 lutego 2018

29. Diamentowy Wąż. Za stronę zapłaciła Kasia Ruda.




-Nie ma matki?- Upewniła się, bo to raczej dziwne. Jest niemowlak, to logika wskazuje, że matka też powinna być, przecież nie zakopała się w piasku, no chyba, że wyszła z grobowca urodziła i wróciła do wygodnego sarkofagu. Trochę koszmarna wizja, mimowolnie obejrzała się za siebie.
-Ano nie ma- Dijkstrek podrapał się po brodzie, ewidentnie zastanawiał się ile może im powiedzieć.
-I nie będzie?- Wolała wiedzieć, nie chciała zastanawiać się całą noc, z którego grobowca i w jakim stanie wyskoczy ta, która sprowadziła dzieciaka na świat. I co przy okazji im zrobi.
-Nie, nie będzie.- Powiedział to w taki sposób, że jej ulżyło, nie będzie z lękiem wypatrywać rąk wystających z piasku, ani oczekiwać ataku nadgryzionej przez czas i zwierzęta mumii.
-To, co było, jak nie matka? –Blondas wyglądał na wkurzonego, co było dość dziwne, bo kto, jak kto, ale on powinien się orientować, co jest grane i jaki był cel tej głupiej wyprawy.- Przecież dzieci nie rosną na piasku, no chyba, że są takie, co rosną? –Wbił wzrok w Dijkstreka i czekał na odpowiedź.
-Nic mi o takich nie wiadomo. –Wzruszył ramionami Dijkstrek -Jeśli zaś musisz koniecznie wiedzieć to jajo było.
-Znowu -Jęknął blondas, a cała wściekłość i bunt wyparowały z niego niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Odpowiedź go przerosła.
-Jakie znowu? Wcześniej był orzech i wiewiórka, a tak w ogóle to jak się nazywasz?- Właśnie uświadomiła sobie, że nawet nie wie jak blondas ma na imię, a w razie, czego to nie będzie wiedzieć jak go zawołać. Blondas, czy może, ty gościu w najlepszych butach świata, albo ty, co cię chciała nawet dziwka zadźgać nie, trochę kiepsko to brzmiało
-Diamentowy Wąż. –Wykrzyczał Myszka, zanim blondas zdołał otworzyć usta i zachichotał a wraz z nim niemowlak, którego trzymał na rękach. To było dziwne, ale Myszka i niemowlę zwyczajnie zanosili się od śmiechu. Zupełnie nie znała się na dzieciach, ale takie zachowanie wydało się jej mocno podejrzane.
-Że, co?- Naprawdę się zdziwiła, oczekiwała wymyślnego, przekombinowanego imienia, takiego, w jakich lubują się znudzone matki z wyższych sfer, które chcą w ten sposób zaznaczyć jak wyjątkowy jest ich potomek, ale nie tego- To Twoje jajo? – Spytała, bo wydało się jej to zabawne. Niemowlę i Myszka słysząc jej pytanie, aż zatrzęśli się ze śmiechu. Zaczynała się bać, czy im ta wesołość, aby nie zaszkodzi.
-Nie nazywam się Diamentowy Wąż- Zaprotestował blondas.
-Ależ nazywasz- wtrącił się Łysy, który wprawdzie się nie śmiał, ale oczy błyszczały mu bardziej niż gwiazdy nad ich głowami.
-Dlaczego?- Zwróciła się Łysego, bo bardzo ją zainteresowało, dlaczego właśnie tak go ochrzcili, musieli mieć jakiś powód.
-Latał po mieście z szyją oplecioną złotym wężem, co zamiast oczu miał dwa diamenty. Może i nie jestem znawcą, może i się trochę mylę, ale za każdy z tych diamentów to można, by pałac wybudować. Prawdziwy chłop, może i łańcuch złoty zniesie, sygnety na palce wsadzi, ale żeby takiego węża na szyi nosić? To nie jest normalne. Taka błyskotka, to dla próżnej baby na piękny dekolt, teraz, więc niech nie narzeka, jak latał z wężem na szyi, to zasłużył. Choć może lepiej, że na szyi niż gdzie indziej.- Zastanowił się Łysy- W sumie tak po przemyśleniu, takie imię mężczyzny nie obraża, a nawet może pomóc nawiązywać kontakty, panny będą chciały wiedzieć skąd taka ksywa.
-Pokaż – rozkazała, chciała zobaczyć węża.
-Nie mam, to nie mój, to ona prosiła, bym na czas podróży nosił jej kolię. – Teraz to już nawet blondas był rozbawiony, może podobała mu się wizja, w której tłumaczy pięknej pannie, dlaczego wołają do niego Diamentowy Wąż. Nikt nie spytał, o jakiej kobiecie mówi, mężczyźni stwierdzili, że to nie ich sprawa, a ona wiedziała, że mówi o kochanicy króla.
-Wygląda w takim razie, że to jednak twoje jajo- Stwierdził całkiem poważnie Dijkstrek
-Jestem ojcem?- Blondas pobladł i zacisnął pięści.
-Nie w dosłownym tego słowa znaczeniu, nie biologicznie.- Dijkstrek wcisnął do ust kawał suszonego mięsa, dając do zrozumienia, że nic więcej nie powie, że dla niego temat jest zamknięty.
-A, w jakim jeszcze znaczeniu można być ojcem, duchowym? Dlaczego jej tak zależało, żebym to właśnie ja jechał, wykorzystała mnie?- Wstał, ruszył w kierunku Myszki i dziecka, ale na jego drodze momentalnie pojawił się Łysy, zagradzając drogę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze na tym blogu można dodawać bez logowania, anonimowo, dlatego są moderowane. Z tego powodu czasem trzeba zaczekać na zatwierdzenie napisanego komentarza.