czwartek, 22 lutego 2018

31. Wiedźma. Za stronę zapłacił anonimowy darczyńca.






Popatrzyła na Myszkę w taki sposób, że natychmiast zamilkł i spoważniał, niemowlak również. Była wkurzona, była niczym lont prochowy, wystarczy iskra a wybuchnie i chyba to było widać.
-Wodnik?- Spytała powoli.
Wodnik niechętnie odciągnął od ust bukłak
-Wodnik- potwierdził.
-Co tu robisz? Bo chyba nie mieszkasz? Nas chyba też nie szukałeś, ani dziecka?- Musiała spytać, bo cała ta sytuacja jej się coraz bardziej nie podobała, bardzo się jej nie podobała.
-To piekło, kto by tu chciał mieszkać? Nienawidzę pustyni, a gdzie mieszkam to już nie wiem. Wracać już, do czego nie mam. Was nie znam, a o żadnym dziecku nie słyszałem, ani nie chcę słyszeć. –Przycisnął bukłak do ust.
-Dalej nie wiem, co tu robisz wystrojony w te żółte kalesony!
Oddał pusty bukłak Młodemu, otrzepał delikatnie z wyczuwalną czułością piasek z żółtych kalesonów w okolicach pośladków, chrząknął, westchnął, zamrugał, znowu chrząknął i w końcu wystękał.
-Miłość.
-Do Sylwestra?- Zachichotał Myszka i a niemowlak razem z nim.
-Nie znam żadnego Sylwestra.- Obraził się wodnik, tęsknie wpatrując się w bukłak przywiązany do pasa Myszki.
-Jaka miłość?- Nie odpuszczała
-Trochę głupio się przyznawać, zgłupiałem całkiem, lepiej się chyba się nie przyznawać. Naprawdę muszę?- Skończył błagalnie.
-Musisz- Nie działały na nią maślane oczka i ten ton, co miał w niej wzbudzić poczucie winy, że próbuje w brudnych butach wejść do czyjegoś życia. Nie dziś, gdy siedziała na tej przeklętej pustyni, z dzieckiem, które nie jest dzieckiem i gdy odwiedził ich wodnik w żółtych wełnianych kalesonach.
-Ech- klapnął z impetem na piasek, zapominając, że dopiero, co wytrzepał swe żółte, wełniane kalesonki.- Wstyd. Niech jednak będzie. Poszła sobie, machnęła na mnie ręką. Ani ona piękna, ani miła prawdę mówiąc to jędza straszna z niej. Mlaska, nożem zgrzyta po talerzu, tak, że zęby bolą. Cebule i czosnek worami zjada. Kolor różowy lubi jakby pięć lat miała. Złośliwa, pyskata a na dodatek plotkara.
-To, czemu za nią polazłeś?- Zdziwił się Łysy
-Bo zawsze na nią liczyć można i tak ładnie się uśmiecha jak nie ma ludzi i w sumie to dobrze gotuje. I namiętna jest i taka ciepła. I roboty się nie boi. Zresztą niczego i nikogo się nie boi. A jak da w pysk, to gwiazdy liczyć można.
-Bije cię?- Zdziwiła się.
-A tam zaraz bije. Po pysku da i to niezbyt często. O wodnicę jest zazdrosna, bo tamta jak bogini ma ciało a chętnie ciągnie mnie pod wodę. A ja wodnicy odmówić nie potrafię, ale to nie zdrada, serce mam pojemne.
-Ty idioto- rozdarła się w ciemnościach jakaś kobieta- Ty skończony idioto.
Wyskoczyła z ciemności niczym jakiś demon, nie była już taka młoda. Ubrana w różową spódniczkę z, pod której wystawało dużo mocno namarszczonego, różowego tiulu i w gumofilce, na których ktoś niezdarnie namalował jednorożce. Na bluzkę wolała nie patrzeć, zbyt dużo koronek, falbanek i koloru, by móc się skupić i jeszcze ten wielki dekolt, w który wgapiał się wodnik.
-O ja pierdziele- wyrwało się Młodemu.
-Mamusia?- Spytała, bo to mogłoby by wiele tłumaczyć.
-Jaka mamusia? To moja kobieta- Zachwycony wodnik zerwał się, rozłożył ramiona i biegł prosto w objęcia nowo przybyłej.
Kobieta nie przytuliła jednak wodnika, ale wymierzyła mu tak siarczysty policzek, że aż upadł.
-Idioto na pustynię, sam? Zupełnie ci odbiło? Plotkara?
-Musiałem- Wyjąkał zlizując krew z pękniętych ust- Kocham cię.
-Pomogłam ci w końcu poukładać życie. Zostałeś bezpieczny w domu z wodnicą i swoim bimbrem, źle ci było?
-Źle – wystękał- tęskniłem, nawet pić nie mogłem.
-I, dlatego lazłeś na pustynię w kalesonach, co ci ta druga wydziergała? Rozmus traciłeś? A wy, co się gapicie? To awantura rodzinna, nie przedstawienie biletów nie sprzedawałam.- Rozdarła się w stronę ludzi skupionych przy ognisku.
-Mamusia?- Tym razem zwróciła się bezpośrednio do Dijkstreka.
-Mówiłem, że nie ma matki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze na tym blogu można dodawać bez logowania, anonimowo, dlatego są moderowane. Z tego powodu czasem trzeba zaczekać na zatwierdzenie napisanego komentarza.