wtorek, 13 lutego 2018

Nimfa. Strona 8







-Mówiłam, kim jestem, już? – Nie zmieniając pozycji stóp, staruszka nienaturalnie wykręciła ciało w okolicach bioder, a jej ręce po tym zabiegu zyskały chyba ze dwa metry długości i sprawnie układały talerze na stoliku pod oknem.
To było wbrew naturze, biologii, nauce i nie wiadomo, czemu jeszcze. Nie wiedziała, kim ta staruszka może być, może najnowszej generacji robotem? Ale przecież wcześniej wyglądała zupełnie jak człowiek, zwariowany, ale jednak człowiek. Pomimo iż naprawdę bardzo się starała, pomimo szaleńczej gonitwy myśli nie była wstanie wymyślić niczego mądrzejszego, cały czas kołatała się jej po głowie myśl, że może właśnie znajduje się w jednej kuchni z nowocześniejszą wersją terminatora. Kim była babcia w berecie, to wybryk natury, mutant z Czarnobyla, zaginione ogniowo a może nawet to następne? To, które dopiero nadejdzie? Czyste szaleństwo, jedyne, co brzmiało w miarę logiczne w tej chwili, to halucynacje dowód na to, że ten smród jednak uszkodził jej mózg. Chciała pokiwać głową, że nie, że jeszcze guzowata, rozciągliwa kobieta w berecie nie wspomniała, kim jest, ale było to zbyt trudne, nie potrafiła nawet zamknąć ust.
-Długo będzie za słup robić lala? Sztućce nakrywa, szybko macha wypielęgnowanymi łapkami, bo zupa mi stygnie.- Wydała polecenie, zupełnie nie zważając uwagi na szok, który odebrał dziewczynie władzę nad jej ciałem.
Nadludzkim wysiłkiem zdołała się poruszyć, bezwolnie niczym oszołomiona kukła z rojem os pod peruką, otworzyła szeroką szufladę i wyciągnęła dwie łyżki. Piękne łyżki, ciężkie z roślinnym ornamentem i chyba srebrne. Afrodyta bezskutecznie próbowała skupić na nich całą swoją uwagę, by nie zwariować z nadmiaru wrażeń.
-Babcią jestem- Chrząknęła staruszka – babcią- dodała, tak jakby się bała, że dziewczyna nie zrozumiała.
Łyżki reagując na to niespodziewane wyznanie, wyskoczyły z jej dłoni i z interesującą parabolą poszybowały w stronę beżowych, podłogowych kafli, by z głośnym brzdękiem wejść z nimi cielesny kontakt. Nie to jednak było istotne, łyżki to tylko zwykłe przedmioty, dlatego nie schyliła się, by je podnieść, obejrzeć, czy się nie uszkodziły, czy nie narobiła strat. Ta guzowata, gumowa, rozciągliwa ponad miarę pomyłka natury właśnie próbowała jej wmówić, że jest jej babcią. To nie było możliwe, w żadnym wypadku nie mogły być spokrewnione. Nie, to na pewno jakaś koszmarna pomyłka. Pomylony terminator nie mógł mieć tych samych genów, co ona! Stanowczo nie. Nie życzyła sobie takich żartów były niesmaczne i nie na miejscu.
-Co tak dziwi się? Toż skóra ze mnie zdarta.- Zachichotała, zupełnie tak jakby właśnie opowiedziała jakiś dobry kawał.
Nigdy nie miała babci, a jeśli już, by miała jakąś mieć, to wyobrażała ją sobie zupełnie inaczej. Taką normalną. Taką ciepłą z koczkiem, okularami i w wygodnym fotelu najlepiej z drutami i włóczką. To gumowe, poskręcane w guzy dziwadło nie mogło być jej babcią, bo niby jak? To pułapka, albo ona naprawdę zwariowała. Może to podstęp matki, może przewidziała, że chce uciec z domu i wymyśliła to całe przedstawienie, by ją ubezwłasnowolnić?
-Siada, je, gitary nie zawraca.- Zabrzmiało to jak rozkaz.
Usiadła posłusznie, ale nie ze strachu przed wariatką w kolorowym berecie, była po prostu totalnie, niemiłosiernie skołowana. Tak bardzo, że w tym momencie nie była nawet pewna, kim sama jest i jak się właściwie nazywa. Po głodzie i apetycie nie pozostał nawet ślad. Nawet nie chciała się zastanawiać, co za obrzydlistwo mogło wylądować w garnkach terminatora w rozdeptanych, filcowych kapciach. Żaby, pająki, czy może jaszczurki, albo jeszcze gorzej jakiś smar i śrubki? Czy ktoś tak pokręcony i nierealny mógł jadać normalne, ludzkie jedzenie?
-Brokuły czosnek i śmietana- Wyjaśniła kobieta podająca się za babcię zupełnie tak, jakby czytała w myślach i podsunęła jej pod nos talerz z parującą zupą. Mało tego wsadziła jej w rękę czystą łyżkę.
Afrodyta automatycznie jak zaprogramowana kukła, wcisnęła do ust łyżkę pełną, gęstej, zielonkawej mazi. Ku jej zdziwieniu zupa była naprawdę smaczna, a zdradzieckie jelita zareagowały entuzjastycznie na posiłek. Nawet, jeśli ta zupa zawierała w sobie jakąś podejrzaną gadzinę, czy inny obrzydliwy składnik, to pragnęła trwać w nieświadomości teraz i na wieki.
-Cwaniara z ciebie.- Babcia zastukała swoją łyżką o talerz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze na tym blogu można dodawać bez logowania, anonimowo, dlatego są moderowane. Z tego powodu czasem trzeba zaczekać na zatwierdzenie napisanego komentarza.