piątek, 9 lutego 2018

28.Niemowlę. Za stronę zapłaciła Kasia Ruda.







Nic nie wskazywało na to, że zbliżają się do celu. Nie widziała niczego innego tylko przelewające się fale piasku, niekończone, przerażające, depresyjne morze. Wystające ruiny z dala przypominały zwykłe wydmy, niczym nieróżniące się od tych, które mijali od kilku dni. Naprawdę nic nie wskazywało na to, że kiedyś ktoś wybudował tu najwspanialsze, tętniące życiem miasto. Nie pozostał nawet cień dawnej potęgi i mądrości, którą ponoć wyróżniały się kobiety, długo dzierżące w tym mieście władzę. Ona sama po tych wszystkich opowieściach o tym miejscu spodziewała się czegoś spektakularnego, czegoś, przed czym poczuje respekt, co rzuci ją na kolana. Czegoś, co zmusi do zadumy, albo, chociaż do podziwu. Dostała jednak tylko rozczarowanie. Gdy ona przyglądała się tym żałosnym resztkom dawnej potęgi, Łysy i Myszka coś krzycząc, zeskoczyli z wielbłądów i pobiegli przed siebie jak szaleni, zapadając się w trakcie biegu po kolana, czy potykając się o piasek. Jej ciało zareagowało instynktownie spięło się do skoku i pognała przed siebie, wyprzedzając blondasa, który co prawda wystartował kilka sekund wcześniej, ale zakopał się w piasku po kolana, co wyraźnie go wyhamowało. Dogoniła Łysego i już miała go wyprzedzić, gdy on błyskawicznie złapał jej ramię, zamykając w żelaznym uścisku i niemalże ustawił w miejscu. Krzyknęła z bólu, a potem oniemiała, patrząc na piasek kilka kroków przed sobą, zapomniała o całym świecie. Na piasku, bowiem leżało niemowlę. Skąd nagie, bezbronne dziecko w takim miejscu? Próbowała klęknąć, by złapać dziecko w ramiona, ochronić przed zimnem i niebezpieczeństwem, ale Łysy nadal trzymał ją za ramię. Wyrywała się, bo wszystko, na czym jej teraz zależało to, to, by uratować tę bezbronną dziewczynkę leżącą na piasku. Słyszała, że obok niej szarpie się blondas, ale było jej zupełnie obojętne, teraz liczyło się tylko dziecko.
-Stać!- Wrzasnął Dijkstrek, głosem tak potężnym, że wszystko jej w środku zadrżało, przestała się wyrywać.
-To tylko dziecko- wyszeptała przez łzy- Dziecko zakwiliło wpatrując się z uwagą w Dijkstreka.
-Nie, to tylko stara dusza a wy dwoje zupełnie zwariowaliście, nie potrzeba nam tu mamusi i tatusia. Nie po to tu przybyliśmy. Nie wolno wam nawet jej dotknąć. Kto by pomyślał, że jedno i drugie zgłupieje na widok dziecka- Powiedział klękając przy dziewczynce, sprawnie zawinął ją w kolorową chustę i wziął na ręce.
-Stara dusza?- Blondyn nieprzytrzymywany już przez Myszkę runął twarzą na piasek.
-Tak stara, że może i pamięta tę skorupę i wiewiórkę, tak stara, że nikt nie liczyłby lat, bo to nie ma sensu.- Dijkstrek odwrócił się i ruszył w stronę wielbłądów. -Spalili tylko ciało, to, co najważniejsze przetrwało.- Dodał po chwili, wygodniej układając dziecko na ręce
-Nie rozumiem- To było zbyt dużo, dopiero, co druid rozdarł nieziemską rozkoszą jej ciało na kawałki, zmieniając życie i zabierając nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek doświadczy takiego uczucia, a teraz jeszcze bezbronne, wyglądające na dopiero, co urodzone niemowlę ze starą duszą
-Informacja jest chroniona, ciało to zwyczajna koperta, która podlega zewnętrznym wpływom, zniszczeniu, jest nieistotne, zupełnie bez znaczenia, liczy się tylko informacja. One o tym wiedziały, więc pozwoliły spalić ciała, z których wcześniej usunęły, schowały w bezpiecznym miejscu informację. Ty widzisz niemowlę a są tacy, dla których jest to tylko informacja ukryta w biologicznej formie.- Dijkstrek niby tłumaczył, ale słowa, choć znajome niczego nie wyjaśniały. –Nastąpiło jakieś niezamierzone przepięcie i nagle dla was ludzi nieświadomych informacji, to ciało stało celem, to jemu całkowicie podporządkowaliście swe życie, ale trudno was za to winić.
-Jestem tylko pojemnikiem?- Jęknęła skołowana.
-Nic nie rozumiesz, jesteś jednym i drugim. Informacją i kopertą, tyle, że nie świadomą, że każdy z tych bytów może istnieć osobno i każdy ma inny cel do spełnienia.
-Fakt, niczego nie rozumiem.
-Ruda wróciła, bo jest potrzebna, bo tamta sama nie jest wstanie powstrzymać zagłady, wyniszczającej wojny, końca. Pamiętacie tych bzdur utopimy się rzekach krwi, płonące niebo spadnie nam na głowy, ziemia zamarznie i wszystko, czym straszą nawiedzeni kapłani. –Zawahał się i podał dziecko Myszce.
-Ruda, przecież to dziecko jest łyse jak moje kolano skąd, więc ruda?- Dopytywał Myszka wpatrując się w malutka twarzyczkę- I gdzie matka?
-Ruda, bo to coś więcej niż kolor włosów, to odcień charakteru, którego tak wielu brakuje. Matki nie ma, co nie znaczy, że kiedyś nie było, ale to dziś nieistotny czynnik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze na tym blogu można dodawać bez logowania, anonimowo, dlatego są moderowane. Z tego powodu czasem trzeba zaczekać na zatwierdzenie napisanego komentarza.