czwartek, 21 grudnia 2017

8. Trawestacja. Za stronę zapłacił Piotr Pilny.









-Wiesz, co możesz mnie pocałować tam.. a zresztą nie możesz. Odczep się. Nie chcę już twoich rewelacji i atrakcji. Poradzę sobie sama.- Wiedziała, że siedzi w bagnie po uszy, ale ten dziwak był ponad jej siły. Nie wiedziała jak z nim rozmawiać, nigdy nie spotkała kogoś takiego, ani nie słyszała o nikim takim.
-Nie histeryzuj, - Wydawał się być ubawiony jej zagubieniem i niemrawymi wybuchami złości.- Gdy ty błąkałaś się nieprzytomnie po diamentowych korytarzach i zawierałaś znajomości z moją niematerialną rodziną, od razu ci tłumaczę, że nie było ciała, do którego tak bardzo jesteś przyzwyczajona, byś nie zadawała głupich pytań, gdy już wiedziałem, że niestety ominiesz te cholerne wrota, załatwiłem ci niezłą miejscówkę. Całkiem wygodny domek zamieniony przez poprzedniego właściciela na małą fortecę, pierwsze dni przeżyjesz a potem nauczysz się jak ograć śmierć.
-Śmierci nie da się ograć- Zaprotestowała raczej z przyzwyczajenia, bo nie zamiaru kłócić się ze świrem, który wierzy, że ma niematerialną rodzinę a twarz zmienia tak często jak damy rękawiczki.
-Ależ da, wiadomo do czasu, kiedyś dostanie mocniejszą kartę, kiedyś się zagapisz, będziesz miała chwilę słabości, ale masz duże szanse przeciągać te rozgrywki. Stan twoich finansów jest zadowalający, na szczęście nie zdążyłaś zrzec się udziałów a zyski są ogromne. Jest taka dobra kancelaria, może i dużo liczą za swoje usługi, ale są diabelnie skuteczni. Nie musisz nawet kiwnąć palcem, jesteś zwyczajnie bogata. Zajęcie, by wypełnić uciekające godziny znajdziesz sobie sama, bo bycie wymuskaną damą już ci się chyba znudziło?
-A ty, co będziesz z tego miał? – Nie wierzyła w altruizm tego szaleńca. Zadał sobie wiele trudu, by zapewnić jej wygodne, dostatnie życie. Obawiała się, że nie będzie chciała zapłacić rachunku, jaki jej wystawi.
Zaśmiał się, wyciągnął z kieszeni płóciennych portek czerwone jabłko i jej rzucił. Jakimś cudem udało się jej złapać, ale nie ugryzła bała się, że będzie trefne, zatrute jak w bajkach, to by nawet pasowało do tego, co się właśnie działo.
-Pytałaś, kim jestem, to ci powiem. Jestem trawestacją waszych pragnień, chciwości, która was wypala, wypacza od środka.
-Co chcesz przez to powiedzieć? –Może lepiej, żeby już nic nie tłumaczył, jego słowa jeszcze bardziej wszystko gmatwały, nie była w stanie ułożyć ich w logiczną całość. Złapała się na tym, że trze jabłkiem o gorset sukni, tak mocno, że sznurówki przecięły skórkę i sok brzydko poplamił materiał. Bezmyślnie zniszczyła jedyną sukienkę, jaką miała, teraz będzie wyglądała jak flejtuch.
-Nic, jestem parodią waszej chęci posiadania, zbieractwa. To, co wy stawiacie na piedestał, wielbicie, za wszelką cenę pragniecie posiadać ja obdarzam swą pogardą, odrzucam niczym śmieci, pozbywam się niczym zarazy.
-Zwodzisz mnie, nic mi nie wytłumaczyłeś- Stwierdziła wpatrując się w jabłko. Była głodna, żołądek chyba związał się jej w supeł, ale brakowało jej odwagi by wbić zęby w soczysty miąższ.
-Im mniej wiesz tym dłużej pożyjesz. Będziesz bogata, ale ja nie chcę twych pieniędzy. Zresztą prawdę mówiąc twoje bogactwo i tak jest moje. Nie potrzebuję jedzenia, wygodnego ani nawet niewygodnego łóżka, drzwi dających bezpieczeństwo, dachu, co chroni przed słońcem, blasku diamentów. Nic, co materialne nie jest mi potrzebne do życia.
-To, czego potrzebujesz?- Chciała znać cenę teraz, zanim jeszcze może odrzucić tę hojną ofertę.
-Jeśli się zaprzyjaźnimy, co jest możliwe, to może kiedyś ci powiem, ale na pewno nie dzisiaj, nie tu. Gotowa na nowe życie?
-A mam inne wyjście? – W końcu się zdecydowała, ugryzła jabłko, podeszła do Dijkstreka i z całej siły uderzyła w policzek. Tak, że zabolała ją dłoń a w łokciu zatrzeszczało. Był bardzo materialny, żaden tam duch utkany z energii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze na tym blogu można dodawać bez logowania, anonimowo, dlatego są moderowane. Z tego powodu czasem trzeba zaczekać na zatwierdzenie napisanego komentarza.