- Nie, myślałam, że pływam z rekinami- Odcięła się, - I co ci się stało z twarzą?- Była zbyt skołowana by się wystraszyć, albo próbować sobie wytłumaczyć, co się właściwie wydarzyło, odkąd w niewyjaśniony sposób opuściła pokój wdowy. Niczego nie rozumiała, a może zwyczajnie zwariowała, albo wykończyli ją wspólnicy i to jest życie po śmierci? Jeśli umarła, to, dlaczego bolały ją stopy i burczało z głodu w brzuchu?
-Mi?- Zdziwił się.
-Wcześniej byłeś wielkim miśkiem z bladym, piegowatym ryjkiem o rudych kudłach a teraz wyglądasz jak żylasty, czarnooki, śniady zbój. To nie jest normalne. –Nic, co ostatnio się wydarzyło nie było normalne i gniotła ją budząca się nieśmiało świadomość, że tak nagle straciła kontrolę nad swoim życiem.
-Aaa, to- machnął ręką – musisz się przyzwyczaić, że nic nie jest tym, na co wygląda. Zresztą to pierdoła, musimy porozmawiać o rzeczach istotnych. Udało ci się opuścić mój dom, co samo w sobie jest sporym sukcesem. To muszę przyznać.
-Zabrałeś mnie tam, - Już nie dociekała gdzie, bo nie miała teraz na to siły-, choć groziło mi tam niebezpieczeństwo? Obiło ci? I kim ty właściwie jesteś? –Zdenerwowała się, nie godziła się na to, by bez pytania decydował za nią. Nawet jej nie uprzedził, zrobił jakieś hokus pokus a teraz jej mówi, że mogła zginąć. Ona się na to nie pisała
-To już przerabialiśmy, przedstawiłem ci się, nie pamiętasz?- Jakby to cokolwiek jej tłumaczyło-. To po pierwsze. Po drugie już byłaś trupem, więc niewiele ryzykowaliśmy. Udało się, powinnaś być mi wdzięczna a ty marudzisz.
Teraz to przegiął, on chyba jeszcze nie słyszał narzekania kobiety, jeszcze nie zdążyła ogarnąć myślą swego ciała i rzeczywistości, więc nie narzekała, ale jeszcze mu pokarze, co to jest narzekanie i wściekłość. Już otwierała usta, ale ją uprzedził.
-Są niestety skutki uboczne.- Natychmiast cofnął się dwa kroki w tył, jakby się spodziewał, że skoczy mu z paznokciami do oczu.
-Zamorduję cię.- Mówiła całkiem poważnie, miała dość.
-To akurat nie jest możliwe, ale byłaby to pewna odmiana. Niestety będę się musiał zadowolić orbitowaniem wokół twej osoby, ale nie obiecuj sobie zbyt wiele.- Wyszczerzył zęby a one znów zalśniły diamentowo.
Zakręciło się jej w głowie, usiadła i dopiero teraz zorientowała się, że są w górach. To nie było wybrzeże, gdzie zbiła fortunę, ani jej rodzinne okolice, była gdzieś nie wiadomo gdzie. Bez jedzenia, bez ciuchów ze świrem zmieniającym się tak często niczym nastroje kobiety. Miała przechlane.
-Jakie skutki uboczne?- Spytała z rezygnacją.
-Zostałaś skazana na pewne, dość specyficzne miasto. Nic strasznego da się tam przeżyć. Nie ma się, co denerwować i nie rycz, bo tego nie lubię- Zastrzegł, patrząc na nią.
-Dlaczego?- Zupełnie się pogubiła, to wszystko było bez sensu. Zaczynała mieć pewność, że jednak zwariowała.
-Gdy byłaś u mnie w domu z wizytą, prócz pląsania po grafie niespójnym, miałaś jeszcze odnaleźć równowagę pomiędzy najważniejszymi wartościami w życiu. Troszkę pobłądziłaś, wiem, zbyt wiele jak na raz.- Podrapał się po głowie i zamilkł, jakby zabrakło mu słów.
-Niby jak to miałam osiągnąć, Diliajlama, czy jak ci tam? No jak? – Chyba mu odbiło, ona tam, gdzie ją wysłał, mało nie oszalała i zginęła a on jej pierdzieli o odnalezieniu równowagi. Jest jeszcze bardziej porąbany niż myślała przed chwilą.
- Dijkstrek- oburzył się, jakby to, że zapomniała tak pokręcone imię, było czymś niesłychanym.- Wystarczyło odnaleźć heksagon, to znowu nie taka filozofia.
-Zapewne, łatwizna, zapewne nic specjalnego. A co to takiego, byłabym niezwykle wdzięczna gdybyś mnie, ciemną masą oświecił, bo za cholerę nie wiem, czego miałam szukać, tam dole. A tak na marginesie gdzie ja w ogóle byłam? – Miała wrażenie, że on ma do niej pretensje a to ona była ofiarą tego świra.
- Sześciokątne, diamentowe wrota, wystarczyło je przekroczyć. Trudno te wrota przeoczyć, bo dają ostrym, tęczowym blaskiem po oczach, no, ale jak widać można.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze na tym blogu można dodawać bez logowania, anonimowo, dlatego są moderowane. Z tego powodu czasem trzeba zaczekać na zatwierdzenie napisanego komentarza.