piątek, 2 marca 2018

Nimfa. Strona 12.





Usłyszała jak walnęły drzwi, wytypowała te wejściowe, na których nie pozostał pewnie już nawet ślad po zielonej farbie. Rąbnęły tak mocno o ościeżnice, że aż podskoczyły talerze w kuchni. Nigdy wcześniej nie trzaskała drzwiami, ale teraz chyba będzie musiała nabyć taką umiejętność, bo tutaj to rodzinny zwyczaj, że wszyscy tłuką drzwiami. Moment później do kuchni wpadły dwie zwyczajnie wyglądające, roześmiane dziewczyny. Bez beretów i guzowatych ciał, bez trzeciej ręki na plecach i bez oka na czole. Niemal natychmiast zawisły na szyi babci i wykrzykiwały jej wprost do ucha, jakie to są szczęśliwe. Dopiero po chwili zauważyły gapiącą się na nie Afrodytę.
-To ona?- Spytała ta wyższa, ruda- Naprawdę ona?
-Nie, Batman- Babcia najwyraźniej miała rozeznanie w amerykańskiej kinematografii.
Obydwie dziewczyny, jak na komendę porzuciły babcię, by dla odmiany zawisnąć na Afrodycie. Były wylewne, a ona nie była przyzwyczajona do okazywania uczuć. Stała sztywna jak manekin nie wiedząc, co zrobić, co powiedzieć.
-Cześć siora. Naprawdę ładna- trajkotały jak katarynki- fajnie cię w końcu poznać. Długo trzeba było na ciebie czekać, nie spieszyłaś się.
-Nie udaje soli przywita się- skarciła ją babcia.
Matka całe życie wpajała jej, że trzeba utrzymać dystans, nikomu, ale to nikomu nie pozwolić zbyt blisko podejść, to zbyt niebezpieczne. Uczono ją od urodzenie jak otoczyć się murem szczelnym i wysokim, takim nie do przebycia. Uczono, że mężczyzn zdobywa się mrugnięciem oka, uśmiechem, serią gestów, wystudiowaną grzecznością, ale nigdy nie uczuciami. Teraz, gdy te dwie dziewczyny, które ponoć są jej siostrami nie przestrzegały zasad, do których była przyzwyczajona, poczuła się zupełnie bezbronna, osaczona, ale też i wzruszona. Nigdy wcześniej nie doświadczyła takiej bliskości drugiego człowieka i takiej bezpośredniości. Zadrżały jej usta i poczuła, jak z wzruszenia szczypią ją powieki. W końcu znalazła rodzinę a, że nie idealną, to, co z tego, w końcu nikt nie jest idealny. Nie zamierzała czepiać się szczegółów.
-Ręce myją i do stołu.
Siostry odkleiły się od Afrodyty niemal natychmiast, a niższa złapała za rękę i pociągnęła za sobą. Babcia nie zaprotestowała, więc poszła z siostrą, nie zważając na to, że ten świrnięty dom jeszcze się do niej nie przyzwyczaił. Choć z drugiej strony, analizując tak na szybko swoje zachowanie, musiała przyznać sama przed sobą, że stare przyzwyczajenia wzięły górę i znowu stawała się zbyt bierna. A może tym razem to nie stare przyzwyczajenia, a zwyczajny szok? Łazienka, do której zaprowadziły Afrodytę siostry była naprawdę ogromna. Marmurowa wanna przypominała raczej mały basen, a w kryształowych umywalkach można było się spokojnie wykąpać. Kryształowe umywalki to chyba szczyt snobizmu, nie miała pojęcia ile takie cuda mogą kosztować, na pewno zostały wykonane na indywidualne zamówienie. Nigdy nie była w tak luksusowym pomieszczeniu, a raczej w salonie kąpielowym i nie wiadomo, dlaczego natychmiast przypomniały jej się wybite okna i liszaje grzyba, które szpeciły frontową ścianę. Brakująca dachówka i wielka dziura w papie na dachu. Taka łazienka nie miała prawa istnieć w takiej ruderze.
-Sama przyjechałaś? Czy babcia Cię ściągnęła?- Wypytywała ta ruda, śmiesznie marszcząc nos.
-Sama. Na imię mam Afrodyta. -Babcia się nią interesowała? Chciała ją sprowadzić? Więc nie była jej całkiem obojętna? Tylko, czy to dobrze, czy źle? Tyle pytań i żadnych odpowiedzi.
-A ja Leontyna nie pytaj, dlaczego i czy lubię to imię.- Pstryknęła w kierunku siostry, a z mokrych smukłych palców oderwało się wiele kropelek wody.
Nie miała zamiaru i tak wydawało jej się lepsze niż jej własne.
-Franciszka to po dziadku, bo jak wiesz to zupełnie naturalne, gdy dziewczynka dostaje imię po męskim przodku. – To ta ruda wyższa.
To ich na pewno łączyło, wszystkie nie miały szczęścia do imion. Siostry od razu wydały się Afrodycie bliższe, nic tak nie łączy jak wspólne nieszczęście. To pewnie nie był przypadek, że żadna z nich nie miała normalnego, czy popularnego imienia, sama wolałaby być Anią, Kasią czy Zuzką. W sumie mogło być jeszcze gorzej, któraś z nich mogła zostać Izaurą na cześć popularnej niewolnicy ze starej telenoweli. Obiecała sobie, że kiedyś obejrzy, choć jeden odcinek, by się dowiedzieć, co tak uwiodło ludzi w tej niewolnicy, że skłonni byli na jej cześć nadawać imiona własnym dzieciom. Może była wyjątkowo piękna, albo mądra może, gdy ją pozna, to tez zechce być egzotycznie brzmiącą Izaurą?
-Wracajmy, bo jak babcia zacznie się niecierpliwić to przez całe wakacje będziemy pielić grządki. –Zaśmiała się Leontyna, pokazując równiutkie białe jak perełki zęby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze na tym blogu można dodawać bez logowania, anonimowo, dlatego są moderowane. Z tego powodu czasem trzeba zaczekać na zatwierdzenie napisanego komentarza.