sobota, 17 marca 2018

Nimfa. Strona 14





Dziewczyny rozpakowały się w iście ekspresowym tempie, a może tylko wrzuciły walizki i plecaki do swoich pokoi i od razu przybiegły do niej na ploteczki? Ciekawość ma moc i siłę, która burzy nawet najgrubsze mury. Siostry nie musiały czekać na babcię, mogły się poruszać swobodnie po domu, pewnie ten szalony budynek znał je aż za dobrze i oczywiście akceptował. Mało tego wyglądało na to, że, choć to dziwne cieszył się z wizyty jej sióstr. Wywnioskowała to z delikatnego drżenia podłóg, bulgotania w rurach i z tego, że pobyt dziewczyn nie równał się uwięzieniu. W jakiś sposób były cząstką tego domu, może i ona kiedyś będzie częścią tego układu, kto wie.
-Babcia mówi, że uciekając, udowodniłaś, że albo jesteś głupia albo wyjątkowa- Franciszka była bezpośrednia, nie była na to przygotowana.
-To chyba nie jest komplement?- Poczuła się urażona samym sformułowaniem myśli, jak bezceremonialnością sposobu jej przekazana. Co z tego, że były siostrami przecież wcale się nie znały. Nic o sobie nie wiedziały. Nie, to ona o nich nic nie wiedziała jej siostry były lepiej poinformowane, a to ją wyprowadzało z równowagi.
-Kochana, jeśli chodzi o babcię to właśnie jest komplement i to z najwyższej półki. Ona nigdy, przenigdy za żadne skarby nie powiedziałaby o nimfie, że jest wyjątkowa, dla niej wszystkie, co do jednej są godne pogardy i niewarte zainteresowania. –Leontyna uśmiechając się przyjaźnie przyszła z pomocą siostrze, widząc, że Afrodyta źle interpretowała przekaz i intencje Franciszki.
-O, kim?- Wydawało jej się, że się przesłyszała. Nie rozumiała, o czym czy o kim mówi siostra i co ona niby ma wspólnego z nimfami? Zresztą nimfy istnieją tylko bajkach a jej życie nie jest bajką.
-Nie wiedziałaś? Nawet tego nie wiedziałaś?- Leontynie ze zdziwienie brwi podjechały prawie do połowy czoła- Cholera, babcia nam łby pourywa, kategorycznie zabroniła ci cokolwiek mówić, chciała sama cię wprowadzić w temat.- Zerwała się bujanego fotela i nerwowo tupała nogą.
-Nooo, rzuci nas na pożarcie zajęczosmrodkom. Jak mogłaś tego nie wiedzieć?- Franciszka wbiła nerwowo ręce w swe płomiennorude włosy i drapała się po głowie.
Drzwi otworzyły się z takim hukiem jakby eksplodowały. Stanęła w nich babcia, z nosa buchała jej para, zupełnie jak w kreskówkach, a w rękach trzymała miotłę. Mierzyła groźnie wszystkie trzy, nie robiąc żadnych wyjątków.
-Głupie, głupie do roboty jakieś się wziąć, a nie mieszać mi tutaj.- Podniosła miotłę niczym pikę zupełnie tak, jakby chciała nią zaszarżować na wnuczki.
Leontyna i Franciszka bez słowa ewakuowały się z pokoju, mijając babcię w bezpiecznej odległości. Nie próbowały się tłumaczyć, ani nie przepraszały, że wkurzyły babcie, że złamały jakąś umowę, zwyczajnie się ulotniły. Widać właśnie takiego postępowania po nich oczekiwano. Babcia fuknęła jeszcze groźnie i usiadła na łóżku koło Afrodyty, kij od miotły uwięziła między kapciuszkami i wsparła się na nim, potem kichnęła
-Jestem nimfą, one mówiły poważnie? To nie jest głupi żart? Co to znaczy?- Afrodyta poczuła, że właśnie przyszedł czas na poważną rozmowę.-Nimfa, co za niedorzeczność, bawicie się tu w bajki? A może to jakiś chory teatrzyk? Czy może test? Chcecie udowodnić, że jestem głupia, czy może, że dziecinna?
-Głupia nic to. Głupia ty. Tradycja rzecz święta oczywiście o ile chodzi o coś wyjątkowego jak na przykład o ten dom, jego trzeba kochać, dopieszczać i dbać o niego lepiej niż skórę na twarzy. Bywa też inaczej. Ja na pewno nie jestem konserwatystką, ale mój tatulo jak najbardziej był, ponad wszystko uwielbiał na kolację a i na śniadanie też udziec z ludziny najlepiej takiej młodej, nastoletniej. Głupie to było, ale tradycja jest, to trzeba się zajadać ludziną i tego się trzymał. Kiedyś chciał zjeść taką koleżankę moją, może nie była ona zbyt bystra, ale z jakiegoś powodu lubiłam ją taką, jaka była, ale na nic zdały się prośby i tłumaczenia, nie słuchał mnie wcale. Prawdę mówiąc nie miałam wtedy zbyt dużo koleżanek, zresztą nigdy nie miałam, ale byłam jeszcze młoda, zależało mi. Nie słuchał argumentów, to wybiłam mu zęby. Wszystkie, co do jednego. Wyklął mnie, nawet bić chciał, trochę ciężko było, bo potem ciągle nie w humorze był. Zęby oczywiście odrosły, ale trwało to jakiś czas a co się musiałam nasłuchać, to do dziś mam dość. W każdym razie na czas odrastania uzębienia tatulo zmienił całkowicie dietę i okazało się, że zgaga mu międzyczasie przeszła, ta, co tak bardzo wcześniej dokuczała to i do ludziny nie wrócił. Może się oduczył, a może bał się o nowe zęby, bo przyznać muszę, że dziąsła ma bardzo wrażliwe. Długo stroił fochy, a teraz to na ciasto przyjdzie i kochaną córunią nazwie. Nigdy nie wspomina o tradycji, a tylko zęby mu wybiłam. – Westchnęła ciężko i zahuśtała miotłą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze na tym blogu można dodawać bez logowania, anonimowo, dlatego są moderowane. Z tego powodu czasem trzeba zaczekać na zatwierdzenie napisanego komentarza.