czwartek, 4 października 2018

Nimfa. Strona 28



-Po, co?- Babcia zdziwiła się bardzo przekonująco. Zrobiła to tak dobrze, że można by wręcz uwierzyć, że jest subtelnym, słodkim aniołkiem, co to nie grzebie ludziom w głowach i nie kontroluje wszystkiego wokół, udając niezbyt rozgarniętego Yodę. Urodzona aktorka, powinna mieć kilka figurek akademii filmowych, ustawionych przy łóżku w sypialni, albo w łazience.
Afrodyta wylizując okruszki ciasta z kącików ust, usilnie próbowała analizować odpowiedź i grę ciała babci. Z braku wyraźnych wskazówek i pewnych danych, przyjęła dość odważną tezę, że to miejsce to zamknięta przestrzeń. Nierealna, a jednak jak najbardziej prawdziwa. To nie żadna sztuczka, nie, nie kino, ani umiejętna zabawa optyką, była tego pewna na sto procent. Nie chodziło o omamienie zmysłów, ani o zwykłe oszustwo, uliczne kuglarstwo. Tylko, o co? Tego już nie była pewna.
Franciszka sięgnęła po następny kawałek ciasta, wcale nie przejmując się kaloriami, równocześnie intensywnie przyglądała się Afrodycie. Wyglądała na mocno zaintrygowaną. Leontyna, choć widać było, że bardzo ma ochotę coś dodać od siebie, siedziała cicho. Afrodyta zrozumiała, że celowo oddały ciekawskiej siostrze inicjatywę. Franciszka widząc, że zbyt skupia się na obserwacji ich zachowania zamiast na babci, machnęła ręką strzepując brązowe okruchy i jednocześnie dając do zrozumienia, żeby nie przerywała tej i dla nich ciekawej rozmowy, by dalej pytała. Siostry Afrodyty ten świat, a może nawet i inne jemu podobne, oraz babcię znały dużo dłużej niż ona sama, ale widać nie koniecznie wszystko rozumiały. Bardzo prawdopodobne było, że te cuda towarzyszyły im od urodzenia i były dla nich czymś naturalnym, oczywistym. To mogło spowodować, że nie zadawały właściwych pytań. Dla niej wszystko było tak szokujące, że nie mogła ot tak przyjąć babci z dobrodziejstwem inwentarza. Mówi się, że darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, ale ona musiała. To było silniejsze od niej. Przy okazji okazało się, że siostry też są ciekawe odpowiedzi.
Babcia patrzyła na nią jak na szczeniaka i uśmiechała się szelmowsko, szczerząc zęby upstrzone ciemnymi okruszkami ciasta. To chyba znaczyło, że Afrodyta wyciągnęła nie do końca dobre wioski ze swoich obserwacji. Strasznie to było denerwujące, że wszystkiego musiała domyślać się sama, kombinować jak koń pod górkę, gubić się w domysłach i znikąd nie mogła spodziewać się podpowiedzi. Zadanie ze zbyt wieloma niewiadomymi, a Afrodyta nigdy nie była dobra z zadań tekstowych i matematyki.
-Tata też ma swoje góry?- Zdeterminowana spróbowała inaczej ugryźć temat.
Leontyna zamruczała coś niezrozumiale pod nosem, ale Afrodyta tknięta przeczuciem zupełnie zignorowała jej zachowanie. Nie odwróciła się, nawet katem oka nie spojrzała na siostrę. Usilnie udawała, że całą jej uwagę pochłania masowanie obolałych łydek. Zastanawiała się nawet, czy nie zdjąć butów i nie pożalić się na okropny ból stóp. Wszystko to, po to, by uzyskać jakąkolwiek odpowiedź. Dopiero, gdy sformułowała z goła niewinne pytanie, zrozumiała jak ważna będzie odpowiedź. Może dowiedzieć się wiele więcej o własnej rodzinie, a może nawet przy odrobinie szczęścia przy okazji wyda się, kim tak naprawdę jest babcia. To, że może się przy okazji okazać, że kiedyś i ona będzie zdolna do kreowania rzeczywistości według własnych potrzeb i umiejętności, jakoś nie bardzo ją kręciło. Za dużo zachodu, gdy prawdziwy świat jest taki piękny i zróżnicowany.
-Głupia nie jest, czasami- Szybko skorygowała swą wypowiedź babcia.- Myślenie praca ciężka, ale potrafi jak chce nawet nimfa. Chyba podrzutek, jajo kukułki, czy co?
-A tak można? Babciu, czy każdy z nas może mieć taki kawałek raju na własność?- Zainteresowała się Leontyna, a oczy jej świeciły niczym kotu na widok wędzonej ryby.
Dla Leontyny i Franciszki pomimo zażyłości, która niewątpliwie między nimi istniała, babcia również była wielką, nienadgryzioną zagadką. Lata doświadczeń wpłynęły na ich przekonanie, że zadawanie pytań w tej rodzinie nie ma głębszego sensu. Pewnie dawno temu sobie odpuściły, nikt nie lubił goryczy rozczarowania. Zresztą ileż razy można tłuc głową o ścianę, wcześniej czy później przychodzi refleksja, że nie warto i lepiej odpuścić. Babcia miała swój plan, czy może mapę i nikomu z zewnątrz, nawet własnej rodzinie nie pozwalała nawet ukradkiem spojrzeć. Tajemnica rzecz święta. Trwały tyle lat szczęśliwie we trzy w tym układzie, który tak naprawdę nie krzywdził nikogo, do czasu, gdy pojawił się nowy, zaskakujący i ciekawski element. Trzecia wnuczka to zmiany. Afrodyta, gdy tylko stanęła przed furtką tego okropnego domu, zburzyła obowiązujący w tej rodzinie porządek rzeczy, a w każdym razie mocno wstrząsnęła jego posadami. Babcia nie wyglądała na szczególnie poirytowaną tym faktem. I tak cała władza i wiedza skupiała się w jej rękach, chyba, że w ponaciąganych, kolorowych beretach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze na tym blogu można dodawać bez logowania, anonimowo, dlatego są moderowane. Z tego powodu czasem trzeba zaczekać na zatwierdzenie napisanego komentarza.