środa, 11 lipca 2018

Nimfa. Strona 23.






Afrodyta poczuła się jak gdyby ktoś wkleił ją w kadr kiepskiego, niskobudżetowego horroru. Nie znała roli, scenariusza ani potworów czających się w kątach pokoju, w którym ją uwięziono, nie wiedziała skąd spodziewać się ataku i bólu. Od tych słów, które przed chwilą padły w wypielęgnowanej kuchni babci i koszmarów, które o mały włos by się nie ziściły wirowała jak na wielkiej karuzeli, kręciło się jej w głowie, a w żołądku obijały się jej ostre, wibrujące kamienie. Nigdy nie lubiła karuzel i starszych, obleśnych facetów. Nie, to było tak okropne, że nie potrafiła się skupić, zupełnie straciła orientację, nie mogła na niczym zatrzymać wzroku, wszystko się rozmazywało, traciło kształty i realność, od tego szaleństwa i rozhuśtanego błędnika rozbolała ją głowa. Prawdziwe kadry z jej życia mieszały się z tymi, które mogły się zdarzyć, te, od których była o krok. Fotografie i pocztówki niemające nic wspólnego ze stanem obecnym i jej doświadczeniami tak dokładnie nakładały się na siebie, że zupełnie traciła perspektywę. Przerażające doświadczenie, a i tak była pewna, że nie potrafi wyobrazić sobie nawet jednej setnej z tego, co dla niej przygotowano. Nie chciała takiego życia, nie chciała chorych rytuałów i takich obrzydliwych, zwyrodniałych tradycji. Nie chciała żadnego z tych mężczyzn, którzy otaczali matkę, za nic w świecie ich nie chciała blisko siebie. Ich ręce dotykające jej nagą skórę, piersi, nie to obrzydliwe. I usta całujące szyję, czy twarz nie, absolutnie tak stać nie mogło w żadnym wypadku. Nie pozwoli na to. Nie wie, jak, ale będzie walczyć, przeciwstawi się temu złu. Nie będzie o tym nawet myśleć, nie pozwoli się zatruć jadem, w którym chciano ją utopić. Teraz, gdy się dowiedziała o tym, co chciała jej zgotować własna rodzona matka była pewna, że raczej ucieknie na koniec świata niż wróci do domu. Nie pozwoli się tak brutalnie skrzywdzić, nie pozwoli zabić swej duszy. Będzie walczyć, znajdzie sposób.
-I tak na marginesie twój ojciec nigdy z ciebie nie zrezygnował, to twoja matka skutecznie mu utrudniała kontakt. Czy cię kocha? Nie wiem. On nigdy nie mówi o uczuciach, więc nawet nie wiem czy mnie kocha, choć go znam od urodzenia. Wiem jednak, że jesteś dla niego ważna, a na pewno nie obojętna.- Leontyna postawiła przed nią talerz z kanapkami- a teraz jedz, bo musisz mieć siły, jutro dostaniemy prawdziwy wycisk. I nie martw się już tak bardzo, teraz masz nas a my staniemy za tobą murem, nie pozwolimy skrzywdzić. Takie trio jak nasze może postawić się nawet twojej matce.
-Myślisz, że tata już wie, że ona tu jest? Zostawi dziadka i wróci?
Leontyna nie zdążyła odpowiedzieć drzwi wręcz eksplodowały. Znowu, ale tym razem nie zrobiło już to na Afrodycie wrażenia. Do kuchni wpadła babcia. Wyglądała inaczej niż wcześniej, była wyższa, mniej guzowata i co ważniejsze czerwona ze wściekłości. Nie wróżyło to niczego dobrego.
-Głupie, nic nie mówią- Zaszemrała tak, że Afrodycie autentycznie z przerażenia przeszły ciarki po plecach. Uwierzyła, że babcia byłaby zdolna do wszystkiego, a jej złość to ostatnie, czego potrzebują.
-Ale- nieśmiało próbowała powiedzieć coś na swoją obronę Franciszka.
-Jeść i nie gadać. Głupie ozory latają bez opamiętania. -Warknęła babcia, poprawiając szary porozciągany jak spodnie dresowe, które dziś nosiła, zjeżdżający na oczy beret. –Złoto milczeniem- dodała dla efektu tupiąc nogą.
Dopiero teraz zszokowana Afrodyta zauważyła, że zmian było więcej, babcia zrezygnowała z rozdeptanych kapci na rzecz wysokich, czarnych w różowe kropki gumowców. Ponoć miała oglądać filmy dla dorosłych skąd, więc takie kalosze? A może to sygnał, że tak naprawdę nie jest wściekła tylko lekko wyprowadzona z równowagi? Inaczej sobie zaplanowała rozwój sytuacji, ale to jeszcze nie koniec świata, może właśnie tak należało interpretować te do niczego niepasujące kalosze? Może wcale nie narozrabiały? Zaraz, powiedziała sobie w myślach, ktoś taki jak babcia, potrafi kontrolować wydarzenia, a to znaczy, że niewidoczna umiejętnie nimi manipulowała. Tu nie działo się nic bez jej przyzwolenia. Zaplanowała wyciek informacji, a teraz całkiem przekonująco udaje, że jest inaczej. Ciekawe, czy siostry zorientowały się w jej gierkach?
-Zjedzą i śpią- babcia stała, kopiąc czubkiem swojego kaloszka w ciapki, w smętnie wiszące drzwi, które tym razem nie wytrzymały impetu, z jakim je potraktowała. Wypadły z dolnego zawiasu. Widać drzwi pomimo barbarzyńskiego traktowania miały swoje granice wytrzymałości.
Babcia zrezygnowała z pastwienia się nad drzwiami i wyszła, ale nie obróciła się zanim zaczęła iść, to, co się stało było trudne do opisania a jeszcze trudniejsze do zaakceptowania. Sam proces wychodzenia trwał sekundę albo jeszcze krócej i przez ten moment miała dwie twarze, a części ciała przeszły niezrozumiała przemianę, po czym jak gdyby nic się nie stało szła już tyłem a nie przodem do wnuczek. Tylko ten paskudny, porozciągany beret na moment stał się szarą, rozmazaną plamą. Jeszcze raz się przekonała, że ciała babci nie ograniczały żadne prawa fizyki czy biologii, zupełnie je lekceważyła. Afrodyta w tym momencie bardzo jej tego zazdrościła też by tak chciała. Takie sztuczki mogłyby okazać się bardzo przydatne w życiu. Leontyna i Franciszka nie odzywały się, ale nie wyglądały też na zbyt wystraszone jedyne, co się zmieniło to tylko to, że nie były już w tak dobrych humorach jak wcześniej. Znały babcię lepiej niż Afrodyta i jeśli uważały, że lepiej zachować powściągliwość, to na pewno miały rację i trzeba się dostosować. Nawet, jeśli ten wybuch babci to tylko wyreżyserowana scena, na której wszyscy się poznali. Tym razem pokój Afrodyty usadowił się na parterze i sąsiadował z kuchnią. Leontyna i Franciszka po reprymendzie nie miały ochoty na dalsze rozmowy, więc siostry rozstały się w milczeniu tak jak zażyczyła sobie tego babcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze na tym blogu można dodawać bez logowania, anonimowo, dlatego są moderowane. Z tego powodu czasem trzeba zaczekać na zatwierdzenie napisanego komentarza.